#tbt: Wyjazdowa wygrana z Miedziowymi
Zagłębie Lubin to rywal, który Niebiesko-Czerwonym zdecydowanie nie leży. I choć w sezonie 2015/2016 to gliwiczanie, ciesząc się z wicemistrzostwa Polski ostatecznie uplasowali się od Miedziowych wyżej, z bilansu bezpośrednich starć zadowolonym być nie można. Nie oznacza to jednak, że Piast z Zagłębiem wygrywać nie potrafi. Ta sztuka udała się nie raz, m.in. w listopadzie 2013 roku, kiedy to gliwiczanie odnieśli pewne zwycięstwo na wyjeździe.
Mimo, że od tamtej pory minęły prawie cztery lata, tamto spotkanie pamięta wielu piłkarzy występujących rozgrywkach Lotto Ekstraklasy. W bramce Zagłębia stał wówczas Michał Gliwa, a przed sobą miał między innymi Dorde Cotrę, Arkadiusza Piecha, Pawła Oleksego czy Arkadiusza Woźniaka. Tylko ostatni z nich nadal reprezentuje barwy Zagłębia. W obecnej drużynie Piasta próżno natomiast szukać piłkarzy, którzy wystąpili również wtedy. Warto jednak wspomnieć, że w wyjściowej jedenastce znalazł się późniejszy kapitan Niebiesko-Czerwonych, Radosław Murawski.
Do inaugurującego 17. kolejkę ligowych zmagań spotkania gliwiczanie podeszli pełni sportowej złości. Tydzień wcześniej przed własną publicznością jedynie zremisowali 1-1 z Cracovią, nie wykorzystując w ostatniej minucie rzutu karnego. W Lubinie zwycięstwem chcieli więc zatrzeć złe wrażenie. Z zapowiedzi szybko przeszli do czynów. Już w 10. minucie Łukasz Hanzel po podaniu Matei Izvolta dał gościom prowadzenie. Gol zdobyty przez pomocnika Piasta udowodnił panującą do przerwy przewagę gliwiczan. Bo choć więcej bramek w pierwszej połowie już nie padło, Niebiesko-Czerwoni zdołali sobie wykreować parę optymalnych sytuacji. Bliscy wpisania się na listę strzelców byli zarówno Tomasz Podgórski jak i Radosław Murawski, jednak obojgu zabrakło nieco skuteczności. Po uderzeniu tego drugiego, futbolówka zatrzymała się na słupku. Przed zejściem do szatni piłkarze z Gliwice zdołali oddać aż jedenaście strzałów, przy braku celnych prób ze strony gospodarzy.
Obraz meczu nie uległ zmianie również po przerwie. Początkowo lubinianie próbowali atakować, lecz solidna gra gliwiczan w defensywie pozbawiła ich złudzeń. Piast od pierwszego do ostatniego gwizdka był lepszy. Kolejny gol po prostu wisiał w powietrzu. Nadszedł po godzinie, a jego autorem okazał się Ruben Jurado.
Drugie trafienie Niebiesko-Czerwonych dodatkowo wzmocniło frustrację gospodarzy. Nie słysząc wsparcia od swych kibiców, a także przegrywając już kolejne spotkanie w sezonie, zaczęli uciekać się do niepotrzebnych fauli. Po ostrym ataku Arkadiusza Piecha ucierpiał Dariusz Trela. Arbiter nie zdecydował się ukarać za to napastnika nawet żółtą kartką, co nie spodobało się pozostałym piłkarzom Piasta. Podczas gdy golkiper zwijał się z bólu na murawie, wywołała się dyskusja z sędziującym tamto spotkanie Tomaszem Radkiewiczem. W rezultacie przedwcześnie boisko opuścić musiał obrońca Zagłębia Adam Banaś. W kolejnych minutach napięcie pomiędzy zawodnikami jednej i drugiej drużyny nie malało. W końcówce drugie żółte, a tym samym czerwone kartki obejrzeli jeszcze Łukasz Hanzel oraz Krzysztof Król. Ostatecznie Niebiesko-Czerwonym przyszło grać w dziewiątkę, ale mimo to zdołali utrzymać korzystny rezultat.
- Zagraliśmy bardzo trudne spotkanie. Wiedzieliśmy, że tylko grając z pełnym zaangażowaniem możemy liczyć tu na punkty. Tym bardziej się cieszymy, że są to trzy oczka - powiedział po zakończeniu spotkania ówczesny szkoleniowiec Piasta Marcin Brosz.
Biuro Prasowe
GKS Piast SA