Parzyszek: Sięgnęliśmy po marzenia
- Minął rok, ale trudno przejść obok tej daty obojętnie. Jak patrzę na zdjęcia i filmiki z tamtego dnia, to cały czas mam gęsią skórę. To jest takie wydarzenie, któremu towarzyszą wyjątkowe emocje. Nikt się tego nie spodziewał, ale dokonaliśmy czegoś historycznego - wspominał Piotr Parzyszek, który w meczu kończącym sezon 2018/19 strzelił bramkę, gwarantującą gliwiczanom zdobycie mistrzowskiego tytułu.
19 maja 2019 roku, ostatnia kolejka sezonu - liderująca w tabeli drużyna Piasta Gliwice stanęła przed ogromną szansą sięgnięcia po pierwszy w historii klubu tytuł mistrzowski. Jej przeciwnikiem w tym meczu był Lech Poznań. Tego dnia emocje sięgały zenitu nie tylko na wypełnionym po brzegi stadionie, ale również w całym mieście. - Nie da się tego do niczego porównać. Dla mnie sportowo, to było szczytowe osiągnięcie. Przed sezonem na pewno nie byliśmy faworytem. Nikt na nas nie stawiał, a nawet w momencie, kiedy przychodziłem do Gliwic słyszałem, że naszym celem będzie jedynie utrzymanie. Po dwóch tygodniach obecności w klubie już wiedziałem, że Piast nie jest drużyną, która będzie bronić się przed spadkiem, tylko stać ją na coś większego - wyjaśnił Piotr Parzyszek, napastnik Niebiesko-Czerwonych.
Końcówka ostatniego sezonu zdecydowanie należała do podopiecznych Waldemara Fornalika. Niebiesko-Czerwoni w sześciu meczach rundy mistrzowskiej zgromadzili 16 punktów i przed ostatnim spotkaniem mieli dwa punkty przewagi nad Legią Warszawa, która zajmowała drugą lokatę. W drodze do tytułu, gliwiczanom został do wykonania już tylko jeden krok. - Trud i presję poczuliśmy już po meczu z Jagiellonią, kiedy przejęliśmy pozycję lidera. Dwa ostatnie mecze nie były już tak efektowne w naszym wykonaniu pod względem piłkarskim. Towarzyszyło nam dużo stresu, bo większość z nas znalazła się w takiej sytuacji po raz pierwszy w życiu, stanęliśmy przed szansą sięgnięcia po mistrzostwo Polski i to napięcie było po nas widać - zdradził strzelec dziewięciu goli w sezonie mistrzowskim.
Mimo widocznego stresu, gliwiczanie wyszli na prowadzenie w 27. minucie spotkania, kiedy to właśnie Piotr Parzyszek wykorzystał nieporozumienie zawodników Lecha, przejmując piłkę, a następnie kierując ją do pustej bramki. - Kiedy wracam wspomnieniami do tego meczu, to pamiętam trudny początek... Próbowaliśmy stosować pressing, ale nie było to łatwe zadanie. Lech mimo tego, że nie miał optymalnej formy w rundzie finałowej, to w starciu z nami chciał wypaść jak najlepiej. Zdobyta bramka pomogła nam znacząco i pozwoliła nam lepiej ustawić się w defensywie. W dalszym ciągu byliśmy w niebezpieczeństwie, Lechici atakowali, a Kuba Szmatuła kilkukrotnie ratował nas z opresji. Dla nas najważniejsze było osiągnięcie celu i to się udało - przyznał.
Jak wspomina strzelec decydującej o mistrzostwie bramki, nie było miejsca na analizę meczu finałowego, ale radość była ogromna. - Najważniejszy moment dla mnie był wtedy, gdy zabrzmiał ostatni gwizdek. Wszyscy wybiegli na boisko. Dotarło do nas, że dokonaliśmy czegoś wyjątkowego i sięgnęliśmy po marzenia - zakończył Piotr Parzyszek.
Biuro Prasowe
GKS Piast SA