Mak: Często wracam do tego meczu

28
mar

- Często wracam pamięcią do tego spotkania. To był jeden z moich najtrudniejszych i najważniejszych meczów w Piaście - przyznał Mateusz Mak. Były skrzydłowy Niebiesko-Czerwonych opowiedział o starciu z Bruk-Bet Termaliką Nieciecza z sezonu 2017/18, który wspominamy w akcji #byłtakimecz.

 

Sobota, 19 maja 2018 roku, Gliwice. Ostatni mecz sezonu, w którym zmierzyły się dwie ostatnie drużyny w tabeli Ekstraklasy. Przed pierwszym gwizdkiem w lepszej sytuacji byli zawodnicy Bruk-Bet Termaliki Nieciecza, którym do utrzymania wystarczał remis. Piłkarze Piasta w trzech ostatnich ligowych spotkaniach nie zdobyli ani jednego punktu i mieli "nóż na gardle". - Przed tym spotkaniem kibicom towarzyszył duży stres oraz niepewność, ale zespół wierzył, że da radę. Pamiętam, że tydzień mikrocyklu rozpoczęliśmy od dwóch dni w Kamieniu i od samego początku u każdego z nas była ogromna mobilizacja i chęć udowodnienia, że Piastowi należy się gra w Ekstraklasie - powiedział Mateusz Mak. 

 

- Nie można jednak powiedzieć, że w ogóle nie czuliśmy stresu, bo w powietrzu unosiła się taka niepewność. Nikt z nas nie wyobrażał sobie, co mogłoby stać się po spadku. Nie wiemy, czy dla większości z nas nie byłoby to ostatnie spotkanie w Piaście, bo pewnie kadra na kolejny sezon wyglądałaby zupełnie inaczej - dodał. 

 

- Muszę przyznać, że zawsze z tą presją potrafiłem sobie radzić. Pamiętam słowa trenera Waldemara Fornalika, który wziął mnie i Kubę Czerwińskiego na bok i powiedział, żebyśmy próbowali rozładowywać napięcie, które panowało w szatni. Myślę, że nam się to udało. Później już po meczu rozmawialiśmy z zawodnikami oraz sztabem, że bardzo dobrze poradziliśmy sobie z tym stresem i w trudnym momencie pokazaliśmy "jaja". Musieliśmy wygrać, bo remis dawał utrzymanie Termalice i to my mieliśmy "nóż na gardle", ale nie sparaliżowała nas ta sytuacja - przyznał były skrzydłowy Niebiesko-Czerwonych.

 

Połowę sezonu 2017/18 Mateusz Mak stracił z powodu kontuzji. Do gry wrócił kolejkę wcześniej, z kolei w starciu z Bruk-Bet Termaliką Nieciecza wyszedł na boisko od pierwszej minuty. - Tydzień wcześniej graliśmy ze Śląskiem Wrocław. Wróciłem po kontuzji i wszedłem na boisko z ławki. Dobrze się czułem, zaliczyłem asystę i po cichu liczyłem, że w ostatnim meczu trener Fornalik na mnie postawi. To był mój trzeci sezon w Piaście, więc czułem się niejako odpowiedzialny za klub. Może właśnie to oraz dyspozycja zaważyły na tym, że szkoleniowiec na mnie postawił. Wiadomo, był delikatny stres, ale czułem wsparcie rodziny, a to najważniejsze. Niektórzy z nich byli nawet na tym meczu, co było widać w kulisach wideo. Razem z nimi mogłem się cieszyć po tej wygranej. Rodzina cały czas mnie wspierała i razem z moją obecną narzeczoną nie dała mi dopuścić myśli, że możemy przegrać - powiedział Mateusz Mak. 

 

- Na pewno było to jedno z trudniejszych spotkań jakie rozegrałem w Piaście. Sam przebieg i wynik na to nie wskazuje, ale cały czas drżeliśmy, nawet przy stanie 2-0. Bruk-Bet miał przecież sytuację, aby zdobyć kontaktowego gola, a wtedy mogłoby być różnie. Pamiętam, że byłem na boisku przez niespełna 70 minut i ten występ kosztował mnie naprawdę dużo, bo przez ten czas "wyprułem się" na maksa.Tak często wracam też do tego spotkania, bo zagrałem od początku, strzeliłem bramkę na 1-0, a ona dała nam jeszcze więcej motywacji, aby pójść za ciosem. Później był gol Bukiego, któremu piłka zeszła z nogi i wpadła w samo okienko. (śmiech) Kapitalna bramka! Zresztą bramki Sasy i Badiego również były bardzo ładne - wspominał były zawodnik Niebiesko-Czerwonych. 

 

Mateusz Mak przyznał, że często wraca pamięcią do tego spotkania. Skrzydłowy odegrał w nim jedną z kluczowych ról, a jego gol otworzył wynik rywalizacji, co pozwoliło gliwiczanom mocniej uwierzyć w pozytywne rozstrzygnięcie tamtego sezonu. - Przyznam się szczerze, że w trakcie ostatnich dni, kiedy siedzimy w domu, to kulisy "Meczu o wszystko" obejrzałem już kilka razy. Zawsze miło do tego wrócić, ponieważ dla mnie osobiście było to ważne spotkanie. Wracałem po kontuzji i udało mi się pomóc drużynie w tej ostatniej kolejce - powiedział. 

 

- Większość z tej drużyny została na kolejny sezon. To zwycięstwo było dla nas ważne mentalnie. Tym wynikiem udowodniliśmy, że stać nas na bardzo dużo. Pokazaliśmy to później w kolejnym sezonie i można powiedzieć, że po tym meczu, zespół się nie zatrzymał i wziął sprawy w swoje ręce. Tak narodziła się "mistrzowska drużyna!" - zakończył Mateusz Mak.

 

Biuro Prasowe
GKS Piast SA