Konczkowski: Byliśmy do bólu skuteczni
- Wisła popełniła kilka błędów, co od razu wykorzystaliśmy i to bardzo dobrze o nas świadczy, bo w poprzednich spotkaniach nawet jeśli gra wyglądała nieźle, to skuteczność czasem szwankowała. W meczu z Wisłą byliśmy do bólu skuteczni - ocenił Martin Konczkowski, który asystował przy jednej z bramek Niebiesko-Czerwonych.
Gratulacje za mecz, który zakończył się przekonującym zwycięstwem Piasta. Jak ocenisz spotkanie, które z pewnością mogło się podobać obserwującym?
- Dziękuje za gratulacje. Myślę, że było to zasłużone zwycięstwo. Od samego początku ruszyliśmy jak po swoje i narzuciliśmy swój styl. W defensywie graliśmy bardzo konsekwentnie, nie zostawiliśmy Wiśle swobody w rozegraniu i uważam, że było to bardzo dobre spotkanie całej drużyny.
Jeśli trzeba by przy drużynie Piasta umieścić pasujący przymiotnik, to po tym meczu byłby to "bezwzględny", ponieważ każdy błąd Wiślaków słono ich kosztował.
- Tak było. Wisła popełniła kilka błędów, co od razu wykorzystaliśmy i to bardzo dobrze o nas świadczy, bo w poprzednich spotkaniach nawet jeśli gra wyglądała nieźle, to skuteczność czasem szwankowała. W meczu z Wisłą byliśmy do bólu skuteczni.
Pierwszemu meczowi po długiej przerwie towarzyszą pewna obawa i niewiadoma, jak zespół się odnajdzie. Piast po pierwszej minucie tych obaw się pozbył.
- Dokładnie, nie mogliśmy lepiej zacząć. W pierwszej minucie padła bramka, a po bodajże dwunastu było już 2-0. Myślę, że ta sytuacja spowodowana pandemią dla wszystkich była dziwna. Tak długiej przerwy chyba nigdy wcześniej nie było. Nawet te zimowe pauzy tyle nie trwały. Początkowo brak treningów, później już w małych grupach to z pewnością było coś nowego zwłaszcza dla sztabu szkoleniowego, który musiał indywidualnie dla każdego rozpisywać zalecenia i zajęcia domowe, co samo w sobie byłe pewnym ograniczeniem. Zawsze towarzyszy temu po takim okresie pewna niewiadoma, ale mamy naprawdę mocny zespół, pewny swoich umiejętności, co pokazaliśmy.
A jak opisałbyś to wszystko co działo się wkoło tego meczu, łącznie z przyjazdem i opuszczeniem stadionu, czyli wszystkie procedury związane z izolacją. Jak się z tym czułeś, jak na to reagowałeś?
- Starałem się o tym nie myśleć. Wiedzieliśmy wcześniej jak to będzie wyglądało i każdy się z tym oswoił, bo żyjemy już z tą sytuacją z wirusem już dosyć długo. Te zalecenia nie tylko piłkarskie towarzyszą nam od dłuższego czasu. Konieczność noszenia maseczek przy okazji zakupów czy inne przykłady, dlatego trochę przywykliśmy. Co do samego meczu, to wiadomo, że jest to specyficzna sytuacja, ale trzeba się do tego dostosować i wykonywać to, co jest przykazane. Najważniejsze i tak jest to, co dzieje się na boisku.
Indywidualnie czujesz się lepiej przez to, że rozpocząłeś mecz z Wisłą w pierwszym składzie?
- Cieszy to, że trener na mnie postawił i zaufał. Myślę, że z mojej strony nieźle to wyglądało. Najważniejsze jest zwycięstwo. Pierwszy mecz po takiej przerwie, więc najistotniejsze było dobrze zacząć. My tego dokonaliśmy i dołożyliśmy do tego dobry styl.
Nawiązujesz do swoich występów z sezonu mistrzowskiego, bo już w tym pierwszym meczu po restarcie zapisujesz asystę przy swoim nazwisku...
- Ten sezon trudno, żebym zapisał do udanych, bo wcześniej była kontuzja, która spowodowała, że nie grałem przez większość czasu. Później poszukiwałem tej optymalnej formy. Myślę, że teraz to już jest na dobrym poziomie, a taka asysta może tylko pomóc bardziej uwierzyć we własne umiejętności.
Jak będzie wyglądała przyszłość? Już w piątek Piasta czeka kolejny mecz, w którym na wyjeździe zagra z Koroną Kielce.
- Po takiej długiej przerwie wywołanej przez kwarantannę, to nic innego, tylko grać. Na kolejny mecz wyjedziemy już w czwartek, a później jest taki maraton, gdzie będziemy grali co trzy, cztery dni. Ale my skupiamy się tylko na tym najbliższym rywalu. Na pewno nie będzie rozprężenia, tylko twardo stąpając po ziemi będziemy robić swoje.
Biuro Prasowe
GKS Piast SA