Fornalik: Będą roszady w składzie
- Przed nami seria trzech spotkań, więc na pewno będą roszady. Nie da się grać taką samą jedenastką we wszystkich meczach - powiedział trener Waldemar Fornalik, który spotkał się z dziennikarzami przed starciem ze Śląskiem Wrocław.
Przed wami trzy ostatnie kolejki w tym roku. Przygotowuje Pan drużynę i rozmawia z zawodnikami na temat pierwszego spotkania czy to jest taki tygodniowy "trójmecz"? Między tymi starciami nie będzie zbyt długo czasu...
- Mamy z tyłu głowy to, że gramy trzy mecze w ciągu sześciu dni. Teraz koncentrujemy się na tym pierwszym, ponieważ nie można wybiegać w przyszłość. To spotkanie jest dla nas najważniejsze i chcemy się do niego przygotować najlepiej, jak to tylko możliwe.
Patrząc na rywali i ich pozycji w tabeli można powiedzieć, że spotkanie ze Śląskiem będzie najłatwiejsze. Ale czy na pewno tak jest?
- Różnie to można oceniać. Patrząc na tabelę to skala trudności powinna być najłatwiejsza, ale wcale tak nie musi być. Śląsk Wrocław ma momenty, że potrafi grać bardzo dobrze, kreując liczne akcje i strzelając bramki. Zdarzają się im też przestoje i błędy... To wszystko musimy brać pod uwagę.
W ostatnich meczach nie przegrywacie, ale też nie wygrywacie. W tym momencie sezonu punkty są bardzo potrzebne...
- Prawda... Wiadomo, że chcielibyśmy wygrywać, bo samym nieprzegrywaniem nie poprawiamy swojej pozycji. Morale zespołu są dobre, bo się nie przegrywa, ale każdy ma w sobie chęć zwycięstwa, więc tak do tego podchodzimy. We Wrocławiu także będzie widać, że dążymy do zdobycia trzech punktów.
Jak wygląda sytuacja z kontuzjowanym barkiem Michala Papadopulosa?
- Michal trenował z drużyną, ale musimy poczekać, co powiedzą lekarze. Decyzję podejmiemy najpóźniej w piątek.
W spotkaniu z Lechem udało wam się wyprowadzać kontry, ale w niektórych momentach piłkarze nie podejmowali ryzyka. Zabrakło decyzji, żeby wejść w pojedynek jeden na jednego... Taką sytuację miał m.in. Mateusz Mak.
- Mateusz podjął złą decyzję, bo chciał pójść jeden na jednego, ale zwalniał. Powinien to zrobić na pełnej szybkości, wtedy efekt byłby zupełnie inny. Były możliwości lepszego dogrania i wykończenia, ale tego nie zrobiliśmy, więc stworzyliśmy sobie mało sytuacji.
Dobrze zagraliście w obronie, gdzie wytrąciliście atuty Kolejorza, ale z przodu to wam trochę zabrakło argumentów...
- Tak, to prawda. To było decydujące... Z takimi przeciwnikami, jak Lech czy Legia trzeba mieć argumenty także w ofensywie. Trzeba wyprowadzić jedną, dwie lub trzy składne akcje, aby rywal poczuł zagrożenie. Tak nie było, więc to Lech dyktował warunki. Pod tym kątem będziemy zastanawiać się jak zestawić zespół na mecz we Wrocławiu. Do składu wraca Maciej Jankowski, który jest w stanie wzmocnić tę drużynę.
W ostatnim spotkaniu Joel Valencia nie zagrał w podstawowym składzie...
- No tak, to dlatego, że przed nami seria trzech spotkań i na pewno będą roszady. Nie da się grać taką samą jedenastką we wszystkich meczach. To koniec rundy, więc zawodnicy mają już swoje w nogach. Teraz szansę dostaną ci bardziej wypoczęci.
Liczy Pan, że Karol Angielski zacznie strzelać bramki?
- Jak najbardziej. Nie przekreślamy żadnego zawodnika z tej kadry. Po ostatnim meczu przyjdzie czas podsumowań i wtedy dokonamy gruntownej analizy odnośnie przydatności piłkarzy do tego zespołu.
To znaczy, że myślicie już o transferach?
- Zdecydowanie tak, ponieważ potrzebujemy wzmocnień. Mówię przynajmniej o trzech lub czterech zawodnikach. Nie chciałbym wskazywać naszych słabych punktów, ale jeśli ktoś obserwuje grę Piasta to widzi nasze potrzeby.
Biuro Prasowe
GKS Piast SA