Badia: Dwieście meczów robi wrażenie

03
lut

- Pamiętam, gdy zaczynałem grać w piłkę i widziałem Roberto Carlosa, który rozgrywał po 300 meczów w Realu Madryt, zastanawiałem się, jak można coś takiego osiągnąć, mnie to się w życiu nie uda. A teraz sam już jestem blisko takiej liczby. Jestem zadowolony, że mogłem uczestniczyć w tylu rozgrywkach w jednym klubie i to właśnie w Piaście - stwierdził Gerard Badia, kapitan Niebiesko-Czerwonych, dla którego mecz z Wisłą Kraków był dwusetnym występem w barwach Piasta Gliwice. 

 

Czy dwa dni wystarczyły, żeby emocje związane z ostatnim meczem, zdążyły opaść?
- To był bardzo emocjonujący mecz, jakiego dawno nie było. Mamy nadzieję, że pomimo wygranej, takie spotkanie się nie powtórzy, ponieważ początek był dla nas... katastrofalny. Finalnie wszystko pięknie się skończyło. Trzeba pogratulować drużynie, za reakcję i za walkę do samego końca. Gramy w lidze, w której czasami o wyniku spotkania decydują ostatnie minuty. Zdobyliśmy bramkę w 90. minucie na remis i w 95. minucie padł gol, który zapewnił nam zwycięstwo. Chciałbym pogratulować chłopakom, którzy weszli z ławki, bo naprawdę dużo nam pomogli. Bardzo podoba mi się ten Piast, w którym każdy czuje się ważny. To wszystko, co osiągnęliśmy w ostatnich latach miało miejsce właśnie dlatego, że każdy miał swój udział w sukcesach.. Obojętnie, czy grasz od pierwszej minuty czy wchodzisz w trakcie spotkania, zawsze pomagasz zespołowi. Każdy z nas jest ważny, nawet jak w jednym meczu gra całe spotkanie, a w kolejnym ma zdecydowanie mniej minut, to musi mieć świadomość, że każdy jest potrzebny.
 

Te okoliczności, ta dramaturgia, te emocje i ten szczęśliwy finał, to jest coś, co was dodatkowo napędzi? Czy to jest może jednak coś co was również obciążające i kosztuje tyle nerwów?
- Jak wygrywasz spotkanie w takim stylu, to dostajesz za nie standardowe trzy punkty, ale mentalnie to jest coś więcej. Takie momenty dają pozytywną energię i teraz trzeba uważać, żeby nie powtórzyć początku meczu z Wisłą. Nie ma znaczenia z jaką drużyną grasz, jeśli 30 minut masz słabe, to tracisz trzy bramki. Gdyby to się powtórzyło drugi raz, to ciężko byłoby wygrać takie spotkanie. .


W swoich wypowiedziach często bywasz taki kategoryczny, twierdzisz że to były najgorsze 30 minut w jakich grałeś, potem że to były największe wzloty drużyny w jakiś mogłeś uczestniczyć. Faktycznie tak jest czy ty to tak dodatkowo emocjonalnie przeżywasz?
- To może nie były najgorsze minuty odkąd jestem w Piaście, nie uważam tak. Ogólnie nie czułem się dobrze na boisku na początku tego meczu. Nie wiedziałem co robić, w efekcie nie byłem pewny siebie i ta piłka mi uciekała. Dodatkowo nasz przeciwnik grał wysokim pressingiem i nie potrafiliśmy się utrzymać długo przy piłce. Jak tylko odbieraliśmy piłkę, oni zaraz do nas doskakiwali. Całe szczęście później udało się to uspokoić i zapanował większy ład. Moim zdaniem to Wisła bardziej przegrała ten mecz.


Gdy była 20. minuta i padła trzecia bramka, co działo się wtedy w twojej głowie? A kiedy zakiełkowała myśl, że pierwsza bramka może cokolwiek zmienić?
- W momencie, gdy sędzia nie przyznał karnego dla Wisły, pomyślałem wtedy sobie, że najgorsze już jest za nami, że gorzej już nie będzie. Gdyby padła bramka na 4-0, to byłby już koniec, na szczęście tak się nie stało. Tomek Jodłowiec bardzo dużo nam pomógł i zagrał dobry mecz. To był taki "stary młody Jodła". Także to, co powiedziałem po meczu... Kuba Świerczok, który w pojedynkę strzelił gola. To jest taki typ zawodnika. On sam zrobił zakupy, sam wypakował, sam ugotował i sam zjadł. Wszystko zrobił i nikogo nie zaprosił. (śmiech) Również, kiedy wynik zmienił się na 3-2 po akcji Dominika, który również gra dobry sezon, z takim wynikiem schodziliśmy do szatni, domyślałem się, co może czuć przeciwna drużyna. Dla nich stało się najgorsze. Mieli co prawda przewagę jednej bramki, ale przed chwilą prowadzili jeszcze 3-0. Kiedy wydaje się, że masz mecz pod kontrolą, a tracisz dwie bramki, to robi się nieciekawie i pojawia się stres. Wtedy byłem przekonany, że zremisujemy, ale nie przypuszczałem, że wygramy.


Mecz z Wisłą był twoim dwusetnym w barwach Piasta. Wygrana w takich okolicznościach to idealny prezent na taki jubileusz?
- To był bardzo dobry prezent i to dużo dla mnie znaczy. Wczoraj rozmawiałam z kilkoma kolegami z Hiszpanii, z którymi grałem w innych klubach. Pogratulowali mi i powiedzieli, że w takich czasach grać tyle meczów w jednym klubie, to jest niecodzienna sprawa. Dlatego bardzo się cieszę, że mogłem rozegrać tyle spotkań w koszulce Piasta.


Czy symbolika, liczby mają dla ciebie jakieś znaczenie? Kalkulujesz, przeliczasz i dodajesz sobie w głowie liczby występów?
- Dla mnie 200 to jest bardzo ładna liczba. To jest naprawdę dużo. Pamiętam, gdy zaczynałem grać w piłkę i widziałem Roberto Carlosa, który rozgrywał po 300 meczów w Realu Madryt. Zastanawiałem się, jak można coś takiego osiągnąć, mnie się to w życiu nie uda. A teraz sam już jestem blisko takiej liczby. Jestem zadowolony, że mogłem uczestniczyć w tylu rozgrywkach w jednym klubie i to właśnie w Piaście.


Kiedy przychodziłeś do Piasta to chyba nie przypuszczałeś, że taka historia się wydarzy?
- Nie, absolutnie. Przyjechałem do Piasta siedem lat temu na testy. Później co roku przedłużałem umowy, ale powtarzałem sobie, że zobaczymy co będzie. Tutaj już byli zawodnicy, którzy grali dużo meczów w barwach Piasta. Nigdy nie przypuszczałem, że dołączę do tego grona. Z roku na rok czułem się tutaj coraz lepiej. Dwieście meczów robi wrażenie, ale ważniejsze jest to, że w tym czasie zdobyliśmy trzy medale i mistrzowski puchar. Mam nadzieję, że ten sezon skończy się równie pięknie.


Czy efekt tej wygranej z Wisłą odbije się pozytywnie na kolejnych spotkaniach, czy potrzebujecie po czymś takim jeszcze dodatkowej motywacji?
- Zawsze trzeba motywować drużynę, to jest rola trenerów, którzy oczywiście o to zadbają. Oczywiście ta wygrana dużo nam da, ale też trzeba pamiętać, że osiem ostatnich meczów nie przegraliśmy, a to już jest dużo. Teraz jest ten Piast, który bardzo mi się podoba i mam nadzieję, że tak będzie jeszcze długo. Na tym właśnie polega drużyna, jeśli jeden nie domaga w danym meczu, to zawsze może liczyć na pomoc od swoich kolegów. To jest powodem, dlaczego tak funkcjonujemy i dzięki temu pniemy się do góry tabeli. Tylko w Piaście Gliwice mogą się zdarzyć takie rzeczy.

 

Biuro Prasowe
GKS Piast SA