Badia: Chcę być z drużyną

11
lis

- Zaraz po kontuzji miałem wrażenie, że wszystko jest do dupy... ale teraz przerwa na kadrę, a wcześniej dwa odwołane mecze, co dla mnie osobiście było dobre, bo nie straciłem tak dużo. Dostałem trochę więcej czasu, żeby się przygotować - powiedział Gerard Badia, kapitan Piasta Gliwice.


Jak w ostatnim czasie wyglądały twoje treningi i drużyny?
- Ostatnio mieliśmy trudny okres, bo nasz zespół zaatakował koronawirus, mieliśmy kilka pozytywnych przypadków, ale też duża grupa musiała zostać w domu. Trenowaliśmy jak tylko mogliśmy. W pierwszych dniach w parach, trójkach i później w mniejszych kilkuosobowych grupach. Mam nadzieję, że szybko wszystko wróci do normy i bez przeszkód będziemy mogli pracować.


A ty indywidualnie jak się czujesz?
- Personalnie czuję się bardzo dobrze. Zaraz po meczu z Lechem czułem się beznadziejnie, bo dopiero co wróciłem do zdrowia po kontuzji i znowu złapałem uraz. Być może zbyt szybko wróciłem. Bardzo chciałem już grać, ale niestety wyszło fatalnie. Znowu miałem przerwę i powoli wracałem. Najpierw trenowałem indywidualnie, a w od prawie dwóch tygodni już pracuję normalnie na pełnych obrotach. Najważniejsze, że bez bólu i nic mi nie przeszkadza.


W całym tym nieszczęściu przeniesienia meczów oraz przerwa reprezentacyjna dla ciebie były pozytywnymi okolicznościami?
- Patrzę na te pozytywne strony. Zaraz po kontuzji miałem wrażenie, że wszystko jest do dupy... ale teraz przerwa na kadrę, a wcześniej dwa odwołane mecze, co dla mnie osobiście było dobre, bo nie straciłem tak dużo. Dostałem trochę więcej czasu, żeby się przygotować. 


Masz na myśli fizyczne przygotowanie? Czy może dzięki temu możesz także wszystko poukładać sobie w głowie, wracając po kontuzji?
- Tak, bo psychicznie ta kontuzja na początku mocno we mnie uderzyła. Te pierwsze cztery czy pięć dni były najtrudniejsze/ Na początku jesteś tak mentalnie złamany, ale później, kiedy już zaczynasz trenować, przestajesz odczuwać ból, to powoli zapominasz o kontuzji. Na początku oczywiście masz w głowie obawę, że kiedy ruszysz, to coś się może stać, że może coś zakłuje i będzie ból. Na przykład zrobisz sprint i myślisz, że "Oho, tragedia..." Ale kiedy trenujesz jeden, drugi, trzeci dzień, to już jesteś spokojniejszy i nabierasz przekonania, że maszyna już działa.


Zaraz po przerwie macie zaplanowane spotkanie z Górnikiem Zabrze. Cieszysz się na ten mecz?
- Bardzo, bo dla mnie, dla klubu i wszystkich to jest jeden z ważniejszych meczów. Po pierwsze ze względu na fatalną sytuację w tabeli, którą koniecznie musimy zmienić, a po drugie to jest szczególne spotkanie dla każdego zawodnika. Wszyscy chcemy w nim zagrać, a dla mnie to jeden z ulubionych meczów. Chciałbym być wtedy z drużyną, by pomóc, obojętnie czy na ławce czy na boisku, ważne żeby być. To, że teraz mam więcej czasu, żeby się dobrze przygotować przyjmuję za plus.


Jak byś opisał i ocenił swoje przygotowania?
- Bardzo dobrze oceniłbym wykonaną pracę. Przed Lechem było podobnie, ale być może za szybko chciałem wrócić. Mam już jednak trzydzieści lat na karku i powinienem być trochę mądrzejszy i bardziej cierpliwy. Ciało chciało, ale czasami trzeba się trochę powstrzymać, bo może wyjść tak, że wróci się za szybko, a później znów trzeba czekać i się leczyć. Po Lechu robiliśmy krok po kroku, uważnie słuchałem zaleceń fizjoterapeutów, trenera motorycznego Tomka Stranca, z którym dużo pracowałem. Najpierw treningi indywidualne i kiedy nie było bólu, codziennie robiłem krok naprzód. Cały czas więcej i więcej, aż do tego momentu, kiedy mogę powiedzieć, że jestem zdrowy i gotowy. Nie mogę powiedzieć, że to była moja ostatnia kontuzja, bo w piłce wszystko może się przydarzyć i ryzyko jest zawsze, ale o tym nie chcę już myśleć.


Tak jak ciebie ta kontuzja nauczyła cierpliwości, tak drużynie w obecnej sytuacji spokój jest tak samo potrzebny?
- Trzeba być spokojnym, ale też trzeba się martwić, bo sytuacja w tabeli jest zła. To oczywiście nie jest koniec, do niego jeszcze daleka droga i wiele meczów przed nami. Będąc w tej drużynie, patrząc na naszych zawodników codziennie na treningach i kiedy spojrzę na tabelę, to nie potrafię zrozumieć jak to jest możliwe. Drużynę mamy naprawdę mocną, mamy bardzo dobrych zawodników. Cóż, będziemy pracować, żeby zmienić tę sytuację. Potrzebujemy jedną, dwie wygrane, żeby odzyskać dawną pewność, złapać oddech. To pozwoli nam iść do góry.


Biuro Prasowe
GKS Piast SA