Rakowiecki: Każdego dnia pracuję na swoją szansę

22
paź

- Bardzo się cieszę z tych pięciu minut, choć to może się wydawać mało, to jednak one są dla mnie cenne. W końcu moje nazwisko pojawiło się w Ekstraklasie. Mam nadzieję, że wkrótce przestanę być anonimowy - przyznał Michał Rakowiecki, wychowanek Piasta Gliwice, który w ostatnim spotkaniu zadebiutował w Ekstraklasie.

 

Droga młodzieżowca do debiutu bywa długa i kręta. Jak długo ty czekałeś na swój pierwszy mecz w Ekstraklasie?
- Minęło trochę czasu, bo ponad dwa lata czekałem na swoje pierwsze "pięć minut". Jeszcze dzień wcześniej nie wiedziałem, że dostanę szansę wejścia na boisko. Może podświadomie coś czułem, że to właśnie w sobotę zadebiutuję w Ekstraklasie. Pisałem sobie w głowie różne scenariusze, myślałem, jak duże emocje lub stres będą mi towarzyszyły, a jednak w chwili wejścia na plac nie czułem nic. 


Nie było stresu, ale w tych końcowych pięciu minutach jeszcze wiele mogło się wydarzyć, bo wynik z Cracovią pozostawał sprawą otwartą...
- Trudno też było się odnaleźć w tym fragmencie gry, by stworzyć sobie dogodną okazję. Sporo było takich piłek wybijanych i mniej było szans na zagranie jakiegoś wypracowanego schematu. Mimo wszystko próbowaliśmy do końca, żeby wywieźć chociaż punkt z Krakowa.


Przechodziłeś stopnie Akademii. Masz ciągle kontakt z chłopakami z rezerw, którzy również maja aspiracje by znaleźć się w tym miejscu, w którym ty teraz jesteś?
- W drużynie rezerw zaszło dużo zmian i wielu z tych chłopaków, z którymi miałem okazje grać jest już gdzie indziej. Nie mniej z większością mam kontakt. Każdy z nich myśli o tym, żeby znaleźć się kiedyś w jedynce i zadebiutować w Ekstraklasie. Kontakt ciągle jest, chociaż czasem mi zarzucają, że nie przychodzę na mecze rezerw, ale trudno jest to pogodzić. Tutaj treningi, a oni zazwyczaj w soboty grają ligę. Teraz w sobotę planowałem ich zobaczyć w meczu z Rachowicami, ale nie mogę, bo mamy zaplanowane zajęcia. Śledzę ich wyniki, wiem jak sobie radzą, ale fizycznie nie jestem w stanie się pojawić na spotkaniach.


Jak na ciebie działa otoczka Ekstraklasy, trenowanie i gra z pierwszą drużyną?
- Na początku miałem spory dystans do ludzi i do tego, co się dzieje wokół. Nie odsłaniam się i było mi trochę ciężko, bo z nikim nie rozmawiałem. To też było w sporej części zależne od szatni, jak mnie przyjmie i jak ja będę umiał się pokazać jako zawodnik.


I jak to wyglądało?
- Jeszcze przed wejściem do "jedynki" sporo osób mówiło mi i ostrzegało mnie, że starsi zawodnicy będą mnie obserwować czy będę grał gwiazdę lub czy będę nieposłuszny, gdy będzie trzeba pozbierać sprzęt, posprzątać ciuchy po treningu i tak dalej. Byłem na to przygotowany i wiedziałem, że są kanony, które się nie zmieniają. Są pewne przypisane obowiązki młodym, które trzeba wykonać. I tak nie jest najgorzej, bo właśnie starsi zawodnicy opowiadali, że za ich czasów trzeba było dodatkowo myć buty, czyścić je z błota, trawy, robić kawki, a teraz tego nie ma. Oni musieli robić pranie, składać stroje i rano przed treningiem rozdawać kolegom, a dziś wyręczają nas przemiłe panie z obsługi, więc jest zdecydowanie łatwiej. Zebranie sprzętu nie jest niczym urągającym. Trzeba to zrobić i już.


Po debiucie jak podchodzisz do kolejnych wyzwań?
- Przebić się będzie niezwykle trudno, ale trzeba pracować, by znaleźć się w ogóle w kadrze meczowej. Mam nadzieję, że swoją postawą zasłużę sobie na kolejne szanse. Staram się każdego dnia, żeby móc zebrać jak najwięcej tych minut. Bardzo się cieszę z tych pięciu, choć to może się wydawać mało, to jednak one są dla mnie cenne. W końcu moje nazwisko pojawiło się w Ekstraklasie. Mam nadzieję, że wkrótce przestanę być anonimowy.


Da się porównać ten epizod w Ekstraklasie do minut jakie rozegrałeś w sparingach czy podczas meczów w trakcie przygotowań?
- Na początku dostawałem zaproszenia na treningi z jedynką. Wtedy podczas sparingów czuło się taką radość z faktu, że dostało się taką możliwość gry. Czuło się też taką dumę, że w pozytywny sposób wyróżniłem się swoją grą w rezerwach przez co można było się pokazać podczas meczu kontrolnego z pierwszym zespołem. Też trudno to porównywać z oficjalnym debiutem, bo mimo wszystko obecna sytuacja nie pozwala poczuć do końca tej atmosfery, bo wychodząc na mecz przy pustych trybunach również można było się poczuć jak na sparingu i to raczej zespół zadbał o to, żebym miał świadomość tego, że to jest Ekstraklasa. 


Biuro Prasowe
GKS Piast SA