Trenerski dwugłos
Marcin Sasal (Podbeskidzie):- Najgorsze jest to, nie że przegrywamy tylko brak punktów. Kolejny raz sami sobie zabraliśmy punkty. Sam mecz był dobry, a jak na ekstraklasowy poziom, gdy ma się cztery dogodne okazje to trzeba coś wykorzystać. Inaczej nie da się wygrać. Zagraliśmy poprawnie i postęp widać choć nie pracujemy ze sobą zbyt długo. Dziś nie biegaliśmy za piłką, tylko zaczęliśmy nią grać, stąd mój mały uśmiech na twarzy. Na pewno się nie poddajemy, a porażka nie zasłużona. Stało się to faktem, trzeba walczyć o punkty, ale jakaś myśl gry na pewno odżyła.
- Trudno zawodnikowi kazać strzelać do pustaka. Irek widzi pustą bramkę, a nie zawodnika i przy strzale myśli o tym jak eksponować swoją radość. Zabrakło szczęścia, bo mielibyśmy dużo atutów, jakbyśmy zdobyli gola. Myślę nie o przerwie, ale o kolejnych meczach, bo zostały jeszcze trzy kolejki. W naszej sytuacji każdy punkt jest ważny.
Marcin Brosz (Piast): - Spotkanie ciężkie, z resztą można przypuszczać, że będzie to tak wyglądało. Bielsko postawiło duże wymagania i narzucili szybkie tempo. Podbeskidzie czuło się lepiej niż my na początku. Główna zasługa Darka Treli, że to przeczekaliśmy. Od 46. minuty i akcji Tomka Podgórskiego to wyglądaliśmy lepiej i mecz przebiegał pod nasze dyktando. Udało się zdobyć gola i mamy trzy punkty.
- Irek Jeleń to trzy, cztery lata temu jak deja vu zawodnika Lewandowskiego. Cohen to Liga Mistrzów, a Demjan odkrycie ekstraklasy poprzedniego sezonu. Patrząc na tabelę byliśmy faworytami, ale ona nie odzwierciedla potencjału przeciwnika i nie doszukiwałbym się ideologii.
- Spotkanie uważam za kluczowe, bo graliśmy z rywalem do utrzymania, co się mówiło. Jeszcze teraz odskoczyliśmy im bardziej. Jednak trzeba pamiętać, że piłka bywa przewrotna i możemy zmienić nasze położenie, czego nie chcemy. Piętą achillesową na dziś jest mała liczba widzów i musimy się zając tym, by ich ściągnąć na nasz obiekt jak w spotkaniu z Zawiszą.
Bartłomiej Kowalski.