Trenerski dwugłos

18
maj
Niebiesko-czerwoni po raz trzeci z rzędu zapunktowali za trzy. Tym razem „ofiarą” Piasta padło Podbeskidzie. Scenariusz podobny jak w podobnych kolejkach, bo gliwiczanie dopiero po stracie gola zaczęli gonić wynik. Trener Marcin Brosz był zadowolony z wyniku i postawy w drugiej połowie swojej drużyny.

Marcin Brosz (Piast): - Początek nie taki jak planowaliśmy. Każda kolejna minuta i akcja powodowały to, że pewność siebie wracała. Pierwsza połowa nie była po naszej myśli i nie zagrażaliśmy rywalowi. Po zmianie stron dwa gole i było lepiej. Mega ciężki mecz, ale zrealizowaliśmy cele. W niektórych momentach brak płynności wiązał nam nogi, stąd sporo nerwowości. Wytrzymaliśmy to lepiej i zwyciężyliśmy. Czekamy na Koronę Kielce.
 
- Przykro, ale zdaje sobie sprawę, że Piast ma swój cel i jego kierunku podążamy. W Bielsku wiele się wydarzyło. Życzę ukończenia budowy obiektu. Kawał solidnej pracy trenerów, stąd obawialiśmy się tego spotkania. Zostały trzy mecze dla Podbeskidzia i może się wiele wydarzyć, każdy musi wierzyć w swoją ekipę – Podbeskidzie jak i my. Ostatnie kolejki zapowiadają się interesująco.


Czesław Michniewicz (Podbeskidzie): - Każdy mecz ma swoje fazy. Zaczęliśmy jak chcieliśmy i byliśmy aktywni. Czuliśmy się pewnie na boisku. W drugiej połowie nie utrzymaliśmy tego. Po 1:1 zeszło z nas powietrze. Tak nie powinno być w walce o ekstraklasę, bo straciliśmy wiarę. W końcówce wiele wrzutek, które stwarzały okazje, jednak byliśmy nieskuteczni. Błażej mógł mieć co najmniej jednego gola na koncie. Martwi mnie porażka po tym jak pierwsi zdobyliśmy bramkę. Jedziemy na Lecha, który jest podrażniony i chyba przegrał walkę o mistrza, my musimy jednak zrobić wszystko by zdobyć punkty. Uciekła nam Pogoń. Smutni jesteśmy, że nie mamy nawet punktu, a okazja do tego była duża. Żałuję, że po wyrównaniu zespół przestał sobie pomagać i oddał inicjatywę, problem jest głębszy, ale będziemy się z nim mierzyć.
                                                                              

B.Kowalski.