Takie mecze trzeba wygrywać

25
kwi

W inauguracyjnym spotkaniu rundy wiosennej z Pogonią Szczecin, Mariusz Zganiacz wybiegł na murawę w podstawowym składzie. Niestety, pomocnik Piasta został ukarany czwartym żółtym kartonikiem z rzędu, co wymusiło jego absencję w kolejnym meczu. W następnych pojedynkach trener Marcin Brosz nie stawiał już na 28-letniego zawodnika. Do wyjściowej jedenastki "Zgani" wrócił w ostatniej kolejce.

Występ Zganiacza przeciwko Olimpii Grudziądz można uznać za udany. Widać było, że były gracz Korony Kielce robił na boisku wszystko, żeby przekonać do swojej osoby szkoleniowca niebiesko-czerwonych. - Cieszę się, że wreszcie trener mi zaufał. Ostatnio czułem się dobrze, ale nie dane było mi grać. Dobrze, że mimo nieobecności w czasie meczów, utrzymywałem formę na treningach. Myślę, że pokazałem w starciu z Grudziądzem, iż pomogłem drużynie i można na mnie liczyć - uważa pomocnik "Piastunek".

Z Pogonią Szczecin, Zganiacz zaprezentował się z bardzo dobrej strony i wielu kibiców zastanawiało się, dlaczego w późniejszym okresie nie grał od pierwszych minut. Piłkarz tłumaczy to w następujący sposób: - W Szczecinie zobaczyłem czwartą kartkę i musiałem pazuowac jeden mecz. Z Wartą wygraliśmy i trener nie zmieniał zwycięskiego składu. Nabawiłem się również drobnego urazu i tak naprawdę w tym podstawowym składzie znalazłem się dopiero teraz.

"Olimpijski" tydzień zakończył się wygranymi gliwiczan, aczkolwiek odniesionymi w zupełnie róźnym stylu. - Z Olimpią Elbląg siedziałem na trybunach i rzeczywiście nie wyglądało to najlepiej, chociaż nie lubie oceniać, nie grając. Chłopaki walczyli, wymęczyliśmy wynik, ale właśnie takie mecze właśnie trzeba wygrywać. Z Grudziądzem zagraliśmy już niezły futbol, przeważaliśmy przez całe spotkanie i także zanotowaliśmy wygraną - podsumowuje.