Podsumowanie 2020 roku #2
W drugiej części podsumowania 2020 roku, skupimy się na kwietniowej przerwie w rozgrywkach, powrocie do treningów i wznowieniu PKO Ekstraklasy. Zapraszamy na kolejny artykuł z cyklu, w którym wspominamy najważniejsze momenty mijającego roku, które zapisały się na kartach historii klubu z Okrzei.
Kwiecień
Dla Niebiesko-Czerwonych kwiecień był miesiącem całkowitego lockdown’u. W związku z decyzją podjętą w marcu, wstrzymane zostały wszystkie treningi oraz mecze, co wiązało się z pozostaniem w domu. Podczas pierwszej fali pandemii podopieczni Waldemara Fornalika mogli utrzymywać formę fizyczną jedynie indywidualną pracą i ćwiczeniami we własnych czterech kątach. - W tym czasie razem z moją rodziną przenieśliśmy się do domu z ogródkiem. Cały czas trenowałem, więc mimo wszystko wspominam bardzo dobrze ten okres. Był czas na trenowanie, ale też na zabawę z córkami oraz ćwiczenie jogi z żoną. Złapaliśmy dzięki temu taką rutynę i wiele rzeczy robiliśmy wspólnie. Gotowaliśmy razem, ćwiczyliśmy czy piekliśmy ciasta – wspomina Gerard Badia, pomocnik Piasta Gliwice.
20 kwietnia piłkarze pierwszego zespołu, trenerzy oraz wyznaczeni przez klub pracownicy rozpoczęli proces izolacji przewidziany w planie powrotu do ligowej rywalizacji. Wszyscy wyczekiwali z niecierpliwością kolejnych decyzji, wykazując chęć i gotowość do powrotu do zajęć, treningów oraz wyrażając nadzieję, że w niedługim czasie uda się wznowić rozgrywki i dokończyć sezon. Niebiesko-Czerwoni przed lockdown'em zajmowali pozycję wicelidera ze stratą ośmiu punktów do prowadzącej Legii oraz z jednopunktową przewagą nad trzema drużynami: Cracovią, Śląskiem i Lechem.
Maj
Podopieczni Waldemara Fornalika na początku maja wznowili treningi grupowe. Następnie drużyna udała się na krótkie zgrupowanie do Arłamowa. Piast miał możliwość przygotowywania się do restartu - Po tym powrocie czułem, że jestem w bardzo dobrej dyspozycji, podczas treningu strzeliłem bramkę i powiedziałem sobie - Gerard jesteś w formie! Pamiętam, że pierwszy trening mieliśmy na Okrzei, następnie pojechaliśmy do Arłamowa i już nie mogłem się doczekać pierwszego meczu. Cały obóz trenowałem bez problemu. Trzy dni przed końcem zgrupowania podczas treningu po podaniu Mikkela, chciałem uderzyć w piłkę, jednak kolega z drużyny zrobił wślizg, chcąc zablokować ten strzał. Pech chciał, że zatrzymał piłkę oraz moją nogę. W momencie zdarzenia krzyknąłem bardzo głośno i wszyscy się zdziwili. Od razu wiedziałem, że to będzie coś poważniejszego, poczułem wtedy ogromny ból. Finalnie okazało się, że mam pękniętą kość - przyznał kapitan Piasta Gliwice.
Po 83 dniach przerwy na ekstraklasowe boiska powróciły ligowe emocje. Niebiesko-Czerwoni, posiadając 43. punkty (13 zwycięstw, cztery remisy oraz dziewięć porażek) wznowili zmagania. Pierwszym rywalem gliwiczan po restarcie była Wisła Kraków, która została pokonana 4-0 - Był to nietypowy mecz, zwłaszcza, że ta przerwa spowodowana pandemią była dosyć długa. Było to jeszcze o tyle nietypowe, że po okresie przygotowawczym rozegraliśmy kilka spotkań, a potem nastąpiła bardzo długa przerwa, podczas której sporo czasu spędziliśmy w domach. Na pewno ten mecz był taką niewiadomą, ale rozpoczęliśmy go najlepiej jak mogliśmy. Szybko strzelone gole ustawiły już to spotkanie, a zwycięstwo było w pełni zasłużone zwycięstwo - opowiadał Martin Konczkowski.
Czerwiec
Rywalizacja zaraz po restarcie toczyła się w bardzo szybkim tempie, bowiem mecze były rozgrywane mniej więcej co cztery dni. Gliwiczanie rozegrali w czerwcu aż sześć meczów, odnosząc dwa zwycięstwa, dwa remisy oraz dwie porażki. Na zakończenie rundy zasadniczej sezonu 2019/20 Niebiesko-Czerwoni zmierzyli się w Białymstoku z Jagiellonią. Dzięki dwóm bramkom zdobytym z „jedenastek” Piast zwyciężył 2-0 i mógł z dobrej pozycji przystąpić do gry w fazie mistrzowskiej. - Mecz z Jagiellonią był bardzo ważny, w kontekście walki o medale. W tej 30. kolejce zagraliśmy z trudnym przeciwnikiem w Białymstoku. Po tym zwycięstwie była ogromna radość, bo później pozostała już runda finałowa, w której stworzyliśmy sobie bardzo dobrą pozycję wyjściową - wspominał obrońca Niebiesko-Czerwonych.
Pierwszy mecz w rundzie finałowej odbywał się w Gliwicach przy Okrzei, a rywalem Piasta była drużyna Lecha Poznań. Przed decydującą fazą rozgrywek, decyzją wojewody śląskiego mecz mógł zostać rozegrany przy ograniczonej liczbie publiczności (25% pojemności stadionu) dzięki czemu kibice ,przynajmniej w symbolicznym wymiarze, po dłuższej przerwie mogli dopingować niebiesko-czerwony zespół z perspektywy trybun. Niestety pomimo tego, że zespół Waldemara Fornalika przez dużą część meczu grał z przewagą jednego zawodnika, Kolejorz zagrał bezwzględnie skutecznie i zdołał wygrać to spotkanie 2-0.
Następnie gliwiczan czekała daleka podróż do Gdańska. Lechiści w tamtym sezonie okazali się być prawdziwym koszmarem broniących wówczas tytułu mistrza Polski. Wcześniej Niebiesko-Czerwoni czterokrotnie musieli uznać wyższość rywala na różnych frontach. Nie udało się także przy piątym podejściu. Lechia jak to miała w zwyczaju wygrała w minimalnym stosunku 1-0 po bramce z rzutu karnego. Porażka była o tyle dotkliwa, że jej skutkiem była utrata drugiego miejsca w tabeli na rzecz Lecha Poznań, który zremisował swoje spotkanie z Pogonią Szczecin.
Ostatnie czerwcowe spotkanie odbyło się przy Łazienkowskiej z Legią Warszawa, w którym obie drużyny podzieliły się punktami po remisie 1-1. Gliwiczanie byli bliscy wywiezienia ze stolicy pełnej puli, jednak Maciej Rosołek zdołał wyrównać na pięć minut przed końcem spotkania. Piast przedłużył serię meczów bez porażki z Legionistami. Po ostatnim czerwcowym meczu Niebiesko-Czerwoni uplasowali się na trzeciej pozycji z taką samą liczba punktów co Lech Poznań. Do końcowych rozstrzygnięć sezonu zostało do rozegrania cztery spotkania.
Biuro Prasowe
GKS Piast SA