Parzyszek: Jestem w najlepszym okresie swojej kariery

06
sie

- Szybko musiałem wejść w dorosłe życie, ale nie było to jednoznaczne z osiągnięciem dojrzałości. Dopiero w czasie pandemii nauczyłem się reagować na rzeczywistość z dużym spokojem - przyznał w długiej rozmowie Piotr Parzyszek, dla którego najbliższy sezon będzie trzecim w barwach Piasta Gliwice.

 

Rozpoczynasz właśnie swój trzeci sezon w Piaście Gliwice. Masz na koncie dwa medale, spore doświadczenie bo i przecież wiele rozegranych meczów, 21 goli, różnych rywali na swoją pozycję, ale też kilka blokad strzeleckich. Czym dzisiaj różnisz się od czasu sprzed dwóch lat, kiedy przyjechałeś do Gliwic?
- Przeszedłem dużą metamorfozę zarówno jako piłkarz jak i człowiek. Nabrałem jakości, nowych umiejętności, bo w końcu przyszło mi grać z najlepszą piłkarsko dotąd drużyną. To przy zawodnikach Piasta mogłem się rozwijać i wciąż mogę. Przed dwoma laty miałem potencjał, papiery na granie i to szczęście, że szybko obdarowano mnie zaufaniem w Gliwicach. Dziś poza tytułami i umocnioną pozycją czuję, że dojrzałem mentalnie.


Co przez to rozumiesz?
- Nie jest dla nikogo tajemnicą, że już za młodu życie mnie doświadczyło. Wiele wycierpiałem w związku z chorobą mamy, stosunkowo wcześnie zostałem ojcem, przez co byłem zmuszony wejść szybko w dorosłe życie. Ale nie było to jednoznaczne z osiągnięciem dojrzałości. Szybko się niecierpliwiłem, reagowałem emocjonalnie, oczekiwałem natychmiastowych efektów.


Chcesz powiedzieć, że teraz masz w sobie dużo więcej spokoju?
- I zrozumienia względem tego, co się dzieje w związku ze mną. Wcześniej, kiedy nie potrafiłem pogodzić się z pewnymi decyzjami innych, denerwowałem się i frustrowałem. Negatywne emocje przejmowały czasem nade mną kontrolę, co dało się zauważyć na boisku. Dzisiaj reaguję na rzeczywistość z dużo większym luzem, bo zrozumiałem w końcu, że nie mogę przejmować się kwestiami, na które nie mam żadnego wpływu.


Zrozumiałeś to tak nagle, w jakimś przełomowym konkretnym momencie, czy zacząłeś wyciągać wnioski z tego, co ci się przydarzało?
- To był bardzo długi proces. Od dwudziestego roku życia starałem się wypracować w sobie prawdę o tym, że dziesięć procent to samo życie, a aż dziewięćdziesiąt to nasza reakcja na to, co nas spotyka. Ten spokój i zrozumienie są we mnie na przykład wtedy, gdy schodzę z boiska co mecz. Wiem wtedy, że tak ma być, ale… w moim interesie jest zrobić potem wszystko, aby zasłużyć na grę w pełnym wymiarze czasu. Nie jestem trenerem, by decydować o liczbie rozegranych minut, nie jestem też dyrektorem sportowym, by decydować o ewentualnych transferach. Jestem Piotrek i muszę robić swoje, a więc trenować i grać jak najlepiej tylko potrafię. 


Zatem dojrzałeś do tego po siedmiu latach. Co tobie w tym pomogło?
- Niełatwo jest zmienić sposób myślenia z dnia na dzień. Rzeczywiście pewne wydarzenia pomogły mi nabrać dystansu. Mam na myśli moment, w którym po raz pierwszy od bardzo dawna zostałem posadzony na ławce w meczu z Cracovią. I chociaż wróciłem do wyjściowej jedenastki po dwóch meczach, to zaraz potem zaczęła się pandemia. A to z kolei był idealny czas na przemyślenia. Siedziałem przez wiele tygodni w domu bez możliwości normalnego trenowania z piłką i z chłopakami. Zacząłem więc powoli analizować siebie, swoją postawę i zachowanie. Miałem z czego wyciągać wnioski, bo wziąłem pod lupę całą dotychczasową karierę. (śmiech)


Do jakich jeszcze wniosków doszedłeś?
- Utwierdziłem się w przekonaniu, że czuję się tu naprawdę dobrze, że drużyna mi ufa, bo jestem jej ważną częścią. Zrozumiałem, że daję więcej drużynie, kiedy koncentruję myśli na sobie, a nie na innych. Poczucie, że jest się istotnym elementem układanki automatycznie wpływa na stabilizację i bezpieczeństwo mojej rodziny. Moje dziewczyny wcześniej były przyzwyczajone do ciągłych zmian, podróży i tego, że nie osiądziemy na długo w miejscu, w którym przyszło mi grać. Wybór o dołączeniu do Piasta był moim najlepszym dotąd w życiu. Rozwijam się tu ciągle w każdym aspekcie i myślę także, że poprzez mój pobyt tutaj mam szansę zostać lepszym człowiekiem.


Potrzeba dojrzałości, żeby to przyznać. A nie masz wrażenia, że w całej swojej karierze nie byłeś tak znany i lubiany przez media jak właśnie po przyjeździe do Gliwic?
- Nie byłem wcześniej tak znany, ale ma to związek z tym, że pierwszy raz gram regularnie w drużynie na najwyższym poziomie rozgrywkowym w kraju. To jest fantastyczne uczucie, kiedy ludzie cię zaczepiają i gratulują udanego sezonu czy strzelonej bramki, ale jeszcze lepsze jest wewnętrzne poczucie, że jest się teraz na najlepszym etapie swojej kariery.


Nic lepszego zatem cię nie czeka?
- Wręcz przeciwnie. Zawsze mam w pamięci myśl, że najlepsze lata profesjonalnej piłki najczęściej przypadają na 28-33 rok życia zawodnika. Dlatego teraz szykuję ku temu grunt, mając świadomość, że niczego tak mi nie trzeba jak regularnej gry. Gry w drużynie o niezwykłej jakości, co znowu udowodniliśmy.


No właśnie, a wielu myślało, że po mistrzowskim sezonie nie zrobicie jako drużyna już nic wielkiego, choćby dlatego, że jesteście rozpracowani przez rywali i ekspertów.
- Tak, tak i po „osłabieniach”. Po mistrzostwie ruchy transferowe okazały się bardzo mądre. Potrzeba było czasu, aby to dostrzec. Jednak ponownemu budowaniu silnej drużyny pomagała przede wszystkim atmosfera w szatni. Mamy super grupę chłopaków, która dużo od siebie wymaga i wie też, kiedy można żartować, a kiedy zabrać się do roboty. Wierzymy wzajemnie w swoje umiejętności i nie spoczywamy na laurach. Brązowy medal tylko to potwierdził. Wiesz, ja od pierwszego treningu jak tutaj jestem, widziałem, jaki wielki potencjał ma ta grupa, a teraz po dwóch tak udanych sezonach nazywam siebie szczęściarzem przez to, że jestem jej częścią.


I znowu nadchodzi czas na nowe kształtowanie się drużyny. W ostatnich tygodniach do ekipy brązowych medalistów dołączyli nowi piłkarze, Hyjek, Żyro, Lipski... Wraz z nowym sezonem także rywalizacja rusza na nowo.
- Ja tego właśnie potrzebuję. Muszę czuć, że jest w szatni napastnik, który nie tylko czeka na swoją kolej, ale realnie zagraża mojej pozycji. Nic tak nie przypomina mi o tym, co jestem w stanie zrobić na boisku. To mnie budzi do działania i motywuje. Okno transferowe jest ciągle otwarte, wiele zatem może się jeszcze wydarzyć, ale bez względu na wszystko, po dwóch utytułowanych sezonach Piasta mam w sobie przekonanie, że wchodzę teraz w ważny etap kariery.


Oczekiwania w stosunku do siebie masz coraz większe, czy tak jak mówisz, wyluzowaleś i nie narzucasz na siebie presji?
- Zawsze będę oczekiwał od siebie jak najlepszych rezultatów, z tą różnicą, że teraz nie mam w głowie natrętnego głosu, który mówi "musisz!". Akceptacja rzeczywistości i cierpliwość to jedyne podejście, które pomoże mi zrobić krok do przodu. Jestem dumny, że w minionym sezonie znowu grałem o najwyższe cele i prawdę mówiąc teraz nie wyobrażam sobie, aby w tym nowym miało być inaczej. Sukces uzależnia. Ale zanim to nastąpi, zabieram się do ciężkiej pracy.


Rozmawiała: Natalia Pozowska


Biuro Prasowe
GKS Piast SA