Parzyszek: Chcemy narzucić swoje warunki
- ŁKS to drużyna, która ma swoje umiejętności piłkarskie, ale nikt chętnie nie przyjeżdża do nas na Okrzei, bo zdaje sobie sprawę, że trudno tu o punkty. Będziemy chcieli narzucić swoje warunki i po prostu zwyciężyć - powiedział Piotr Parzyszek przed ostatnim meczem 2019 roku przy Okrzei.
Czy zdołaliście już zdiagnozować problem?
- W piłce nie można wygrywać wszystkiego. Na początku sezonu również mieliśmy trudniejszy moment, ale wyszliśmy z niego. Trzeba być dobrej myśli, bo patrząc na to, jak prezentowaliśmy się w treningu, to w niedzielę będzie odpowiedni moment, żeby to odwrócić.
A wkradła się jakaś niepewność?
- Nie, absolutnie. Mecz z Lechem nie był najlepszy w naszym wykonaniu, ale ze Śląskiem, do którego będziemy często wracać, pierwsza połowa była chyba najlepszą w całym sezonie. Granica jest bardzo cienka. Gdybyśmy wykorzystali dwie sytuacje, to mecz mógłby się zakończyć nawet 5-0 na naszą korzyść. Nie panikujemy, wiemy, na co nas stać i będziemy się starać to zademonstrować w najbliższym spotkaniu.
Czyli nie było takiego poczucia nadmiernego zadowolenia, że w dorobku jest dużo punktów, a w rzeczywistości te różnice między zespołami okazały się bardzo małe?
- Nie, nawet nie patrzyliśmy na sytuacje punktowe. U nas nic się nie zmieniło. To, co powtarzaliśmy, że dla nas liczy się najbliższy mecz, nadal obowiązuje.
ŁKS przyjedzie zdeterminowany, bo bardzo potrzebuje punktów...
- Każdy mecz w Ekstraklasie jest trudny i nie ma łatwych przeciwników. ŁKS to drużyna, która ma swoje umiejętności piłkarskie, ale nikt chętnie nie przyjeżdża do nas na Okrzei, bo zdaje sobie sprawę, że trudno tu o punkty. Będziemy chcieli narzucić swoje warunki i po prostu zwyciężyć.
Oczekiwania kibiców są jasne, "bo z kim wygrać jak nie z ŁKS-em"?
- To zawsze łatwo powiedzieć. My sami od siebie też oczekujemy zwycięstwa i zrobimy wszystko, żeby w niedzielę wygrać.
Warunki pogodowe też nie są zbyt sprzyjające do tego, by pokazać swój potencjał, chociaż w niedzielę ma nie być aż tak zimno.
- O tej porze roku nie można oczekiwać zbyt wielkiego komfortu. Te boiska wszędzie są w takiej kondycji, ale warunki są zimowe i musimy się do tego dostosować.
Wróciłeś do meczu ze Śląskiem, który może wywoływać taką podwójną złość, ponieważ wszystko wygląda obiecująco patrząc na stwarzanie sobie okazji, a brakuje "kropki nad i"? Do tego zespół schodzi z boiska z bagażem trzech bramek straconych...
- Ten mecz wszystkich bolał najbardziej. Pierwsza połowa wyglądała dobrze, a w drugiej przyszedł karny dla przeciwnika, pechowa druga bramka, a zakończyło się wynikiem 0-3. Rezultat może sugerować, że Śląsk był lepszą drużyną, a wcale tak nie było.
Obiadowa pora wyznaczona na najbliższą rywalizację stanowi dla was problem?
- Nie, już mieliśmy okazję grać o 12:30, kiedy graliśmy w Gdyni z Arką. Pamiętam też, że kiedy miałem 18 lat, to również grało się o tej porze w piłkę, więc nie będzie to nic nowego, co mogłoby stanowić problem. (śmiech)
Zmieniła się przez to też pora treningów?
- Zawsze trenujemy o tej samej porze niezależnie od godziny rozgrywania meczu i także nie ma wpływu to, czy gramy na wyjeździe czy u siebie. Wiemy, jak się gra o 12:30, ale również o 20:30, nie ma to dla nas większego znaczenia.
Jak prezentuje się twoje indywidualne nastawienie? Ta dyspozycja jest zmienna i zdarzają się lepsze i słabsze okresy.
- Takie jest życie. Nie zawsze wszystko układa się po naszej myśli i mogą przytrafić się słabsze mecze. Mimo wszystko, staram się być pozytywnie nastawionym i robić swoje. Całym zespołem zrobimy wszystko, by w najbliższym meczu przełamać tę niekorzystną passę.
Sposób na ŁKS to szybko napocząć przeciwnika i strzelić bramkę jako pierwsi?
- Kiedy gramy przy Okrzei zawsze ruszamy na każdą drużynę obojętnie czy jest to ŁKS, Legia czy Śląsk. Gramy swoje i chcemy jak najszybciej zamknąć mecz.
Biuro Prasowe
GKS Piast SA