Kirejczyk: Wierzę, że maszyna ruszy
- Doczekałem się debiutu w Ekstraklasie, z czego jestem bardzo zadowolony. Były to zupełnie inne emocje niż te, które towarzyszyły mi w pucharze Polski. Szkoda tylko, że mecz nie zakończył się korzystnym wynikiem, ale pierwszy występ i asysta na pewno cieszą - przyznał po swoim pierwszym meczu w PKO Bank Polski Ekstraklasie Gabriel Kirejczyk, napastnik Piasta Gliwice.
Po debiucie w barwach Piasta, w ostatnim meczu zaliczyłeś premierowy występ w PKO Bank Polski Ekstraklasie. Jak porównałbyś te debiuty?
- Nie ma tutaj porównania, bo były to dwa zupełnie inne mecze. Trochę czasu minęło, ale doczekałem się debiutu w Ekstraklasie, z czego jestem bardzo zadowolony. Były to zupełnie inne emocje niż te, które towarzyszyły mi w pucharze Polski. Szkoda tylko, że mecz nie zakończył się korzystnym wynikiem, ale pierwszy występ i asysta na pewno cieszą. Mecz przed własną publicznością to również inne wrażenia. Niestety koniec końców, przegraliśmy poniedziałkowe spotkanie, ale przez występ i asystę mogę być zadowolony.
Wchodziłeś na boisko przy niekorzystnym wyniku dla zespołu, bo było 0-2, ale twoja obecność i aktywność pomogły w zmniejszeniu strat. Proszę, żebyś nieco bardziej opisał swój debiut...
- Z występu jestem zadowolony, ale to nie tylko mi oceniać jak wypadłem. Chciałem pomóc i dałem z siebie jak najwięcej mogłem. Dostałem też sporo czasu, bo 25 minut jak na pierwszy raz, to uważam, że to dużo. Udało mi się powalczyć, dołożyłem asystę. Wszedłem w trudnym momencie, ale też w sytuacji, która dawała możliwości, bo goniliśmy wynik. Nie byliśmy zamknięci, tylko dążyliśmy do zdobycia bramki.
O samej sytuacji bramkowej opowiedz. Powalczyłeś o górną piłkę, zanotowałeś asystę, która równie dobrze mogła być też golem. Rozmawialiście później z Michaelem Ameyaw i czy miałeś żal do "Majkiego", że zabrał ci bramkę? (śmiech)
- Nie, oczywiście nie miałem żalu, bo liczył się tylko wynik. Na samym początku nawet nie zwracałem uwagi czy to ja, czy Michael zdobył bramkę. Padł gol i byliśmy szczęśliwi, oraz chcieliśmy jak najszybciej wziąć piłkę, by rozpocząć grę od środka i staraliśmy się strzelić kolejnego gola. Dopiero w szatni rozmawialiśmy tylko z "Majkim" czy bramka w ogóle wpadła. Dobrze, że Michael dobił piłkę, bo nie wiadomo do końca czy by wpadło.
Co tobie dał czas w Piaście do momentu oficjalnego debiutu?
- Na pewno mogłem i nabyłem cennego doświadczenia, bo trenuję z dobrymi zawodnikami, którzy grali w ligach zagranicznych, w reprezentacji Polski. Poza doświadczeniem to oczywiście uczę profesjonalizmu, wzmocniłem się też siłowo, więc Piast daje mi dużo i jestem z tego zadowolony.
Ta codzienna praca wykonywana przez zawodników na treningach nie jest widoczna i tak dostępna dla kibiców, natomiast ty sam doceniasz włożony trud...
- Tak, to na pewno nie jest łatwa praca, co z perspektywy kibica może nie być tak bardzo widoczne. Wykonujemy sumiennie te obowiązki i pracujemy, by przenieść to później na mecze.
Ostatnie wyniki Piasta nie są jednak najlepsze. Co takiego musi się wydarzyć w meczu z Pogonią lub jednym z najbliższych spotkań, by Niebiesko-Czerwoni na dobre nawiązali do swojej najlepszej formy?
- Nasze nastawienie cały czas jest dobre i wierzę, że już w meczu z Pogonią to "zaskoczy" i zdobędziemy punkty. Później będzie już tylko łatwiej. Potrzebujemy takiego przełamania, wówczas kolejne mecze w lidze czy w pucharze będą już na naszą korzyść. Potrzebujemy punktów, dobrze o tym wiemy i mam nadzieję, że kiedy się przełamiemy, wtedy maszyna ruszy.
Biuro Prasowe
GKS Piast SA