Kim bym został gdyby nie piłka: Kornel Osyra

05
wrz

Do niedawna wydawało się, że w zespole Piasta Gliwice tylko Damian Zbozień może pochwalić się zdolnościami wokalnymi i umiejętnością gry na kilku instrumentach. Do „Zbozia” dołączył Kornel Osyra, który w czasach szkoły podstawowej upodobał sobie keyboard i przez kilka lat wiązał swoją przyszłość z muzyką.

Zaczęło się od siostry

- W trakcie mojego dzieciństwa zawsze towarzyszyły mi dwie rzeczy: muzyka i piłka. Od najmłodszych lat uczyłem się grać na keyboardzie. Moja siostra wcześniej grała na pianinie i dzięki niej zdecydowałem się zacząć grać na tym instrumencie. Nie pochodzę z muzykalnej rodziny, ale akurat z siostrą mieliśmy zacięcie do muzyki. Dodatkowo śpiewałem, ale to już można powiedzieć melodia przeszłości (śmiech). Już dokładnie nie pamiętam, kiedy spróbowałem po raz pierwszy sił na keyboardzie. Była to podstawówka i przez cztery lata brałem indywidualne lekcje. Później jednak zdecydowałem się na piłkę i cała reszta zeszła na dalszy plan.

Liczy się tylko futbol

- Tak naprawdę ciężko powiedzieć, czy myślałem poważnie o zawodzie muzyka. Byłem dzieckiem a wtedy myśli się o wielu rzeczach, które często się wzajemnie wykluczają. Muzyka od zawsze była jedną z moich pasji, jednak to piłka stata się najważniejszym elementem mojego życia i to się na pewno nie zmieni.

W uszach rozbrzmiewa polski hip-hip

Nie koncentrowałem się na jednym gatunku muzycznym, słuchałem różnorodnych wykonawców, ale z biegiem czasu upodobałem sobie polski hip-hop i tak już zostało do dnia dzisiejszego. Najbardziej wyrazistym przedstawicielem polskiej sceny jest dla mnie Sokół. Przedstawia w swoich tekstach życiowe historie, które dzieją się obok nas. Nie śpiewa o wyimaginowanej rzeczywistości, ale o tym, co prawdziwe.

Jedyny taki koncert w życiu

- Nie byłem aż taki twórczy, żeby tworzyć własną muzykę (śmiech), raczej czerpałem inspirację z tego, czego w danym momencie słuchałem. Tylko raz zdarzyło mi się nagrać piosenkę i śpiewać na koncercie. Była to impreza charytatywna na rzecz chorej dziewczynki, na którą zaprosił mnie mój dobry znajomy. Miałem wtedy 16 lat i od tego momentu minęły cztery lata. Nie porzuciłem całkowicie grania na moim ulubionym instrumencie, ale nie wiąże już z tym żadnych nadziei i traktuję to tylko i wyłącznie jako hobby.

Biuro Prasowe
GKS "Piast" SA