Kamil Glik: Chcę mieć jak najwięcej wspólnego z Piastem

15
cze

Kamil Glik, obrońca włoskiego Torino, korzystając z okresu wakacyjnego, postanowił zobaczyć nowy Stadion Miejski oraz spotkać się z Zarządem i pracownikami Klubu. Zapraszamy do przeczytania wywiadu z byłym graczem niebiesko-czerwonych. "Gliku" opowiadał o pobycie w Turynie i sprawach związanych z Piastem Gliwice.


 - Kamil, rozpoczynając rozmowę, chciałbym przede wszystkim pogratulować awansu do Serie A. Ciężko było osiągnąć ten sukces w tym sezonie?

- Każde z tych 42 rozegranych spotkań było ciężkie i nie da się ukryć, że graliśmy pod dużą presją. Wiele się mówiło o tym, iż Torino powinno wrócić do Serie A. Począwszy od pierwszej do ostatniej kolejki ten sezon był trudny pod względem fizycznym i psychicznym. Na szczęście wszystko się udało i można powiedzieć, ze przeszliśmy do historii.

- 42 mecze w sezonie potrafią zostawić ślad w organizmie piłkarza?

- No tak, jest to bardzo długi sezon. Gra się co tydzień, przerwy zimowej praktycznie nie ma - kończymy 20 grudnia i na boisko wracamy już 6 stycznia. Dlatego tak istotny jest okres przygotowawczy do sezonu. Trzeba mocno pracować.

- Panuje powszechna opinia, że w polskiej I lidze zwycięstwa trzeba "wybiegać". Czy podobnie jest na zapleczu Serie A i trzeba przede wszystkim walczyć do końca o każdą wygraną?

- Znajdując się w naszym położeniu, często musieliśmy się porządnie namęczyć, inne zespoły starały się głównie bronić, grając przeciwko nam. Od początku do końca trzeba było grać cierpliwie, dużo walczyć i szarpać. W tym aspekcie obie ligi się nie różnią.

- Torino jest twoim trzecim klubem we Włoszech. Jak Ci się odnajdujesz na północy Włoch?

- Czuję się świetnie. Od samego początku jak tam przyjechałem, wszystko było w porządku. Zarówno drużyna, miasto, jak i codzienne życie jest naprawdę fajne.

- W przyszłym sezonie wielkie derby Turynu...

- Wreszcie do nich dojdzie. Już po awansie, od razu mówiło się o meczu z Juventusem. Kibice kilka lat czekali na ten mecz i wszyscy tutaj z niecierpliwością czekają na terminarz rozgrywek.

- Jak rysuje się Twoja przyszłość we Włoszech? Masz jeszcze ważny kontrakt z Torino.

- W Turynie zostaję na pewno, ale jeszcze nie wiem na jakich warunkach będzie się to odbywało. Czy zostanę juz zawodnikiem Torino na stałe, czy też będzie to wyglądało na takich zasadach jak ostatnio, czyli współwłasności. Ale na te pytania poznam pewnie wkrótce odpowiedź.

- Dostrzegasz różnicę w sposobie kibicowania, dopingowania swojej drużynie fanów we Włoszech, a Polsce. Jacy są kibice Torino?

- Różnicy większej nie zauważyłem. Na pewno są to równie zagorzali kibice. Do kibiców Piasta mam duży sentyment i wielki szacunek. Zawsze mogłem na nich liczyć i tego nigdy im nie zapomnę. Chociaż w Turynie kibice również nam pomagają.

- Kamil, starasz się śledzić na bieżąco losy Piasta Gliwice?

- Oczywiście. Przede wszystkim wiadomości czerpię z internetu, ale np. mecze rundy wiosennej mogłem juz oglądać dzięki Orange Sport. Zawsze staram sie być na bieżąco i ściskałem mocno kciuki za Piasta, żeby awansował do Ekstraklasy.

- Zobaczyłeś wiele nowych twarzy w drużynie.

- Rzeczywiście, widać było, że Piast jest już inną drużyną, niż tą, w której ja występowałem. Poza Kuba Szmatułą, Mariuszem Zganiaczem, Tomkiem Podgórskim i Łukaszem Krzyckim, nie znałem reszty zawodników.

- Które spotkanie z udziałem "Piastunek" zapadło Ci szczególnie w pamięci?

- Myślę, że to rewanżowe z Pogonią. Piast, mimo końcowego niekorzystnego wyniku, zagrał bardzo dobrze. Wiedziałem wtedy, że jest to zespół, który powinien poradzić sobie z awansem.

- Czy przed rozpoczęciem sezonu, brałeś Piasta pod uwagę, jako kandydata do awansu? Drużyna przeszła rewolucję i wielu, jeszcze przed pierwszym meczem, skazało ją na ligową wegetację.

- Dla mnie to właśnie Piast był jedną z czterech ekip walczących o awans. Tak jak mówiłem, widząc gliwiczan na wiosnę, wiedziałem, że do ostatniej kolejki będą się liczyć. Szczerze, cieszyłem się, że to akurat Piast i Pogoń awansowały.

- Pierwszy raz na nowym stadionie w Gliwicach?

- Tak. Wcześniej, stadion miałem tylko okazję zobaczyć z zewnątrz, jeszcze niegotowy. Super sprawa, wciąż pachnie nowością. Nie ma tutaj żadnego porównania, do tego co było kiedyś. Trzeba jednak przyznać, że stary stadion miał specyficzny klimat i swoje zalety. 

- Czy Kamil Glik myślał kiedyś o powrocie do Gliwic?

- Zawsze mówiłem i powtarzam, że będę chciał mieć jak najwięcej wspólnego z Piastem. Oczywiście, nie dziś, nie jutro, ale w przyszłości - za kilka ładnych lat. Zamierzam kupić nawet mieszkanie w Gliwicach, także Piast cały czas jest u mnie brany pod uwagę w planach na przyszłość.

- Dzięki za rozmowę i powodzenia w przyszłym sezonie.

- Dzięki, nawzajem.


                                                KG