Jerzy Engel chwali kibiców i stadion w Gliwicach

15
lis

Postaci Jerzego Engela nie trzeba specjalnie przedstawiać kibicom futbolu w Polsce - piłkarz, trener (m.in. Wisły Kraków i APOEL-u Nikozja) i wieloletni działacz piłkarski. Będąc selekcjonerem seniorskiej reprezentacji Polski wywalczył pierwszy od szesnastu lat awans do finałów mistrzostw świata. Jerzy Engel należał do grona specjalnych gości, którzy przybyli na Stadion Miejski w Glwicach obejrzeć na żywo spotkanie U-20: Polska - Niemcy. Zapraszamy do lektury wywiadu z byłym trenerem narodowej kadry.

- Jak ocenia Pan dzisiejsze spotkanie? Mamy powody do zadowolenia - Polacy na własnym terenie ograli mocną ekipę Niemców.

Jerzy Engel: - Ten mecz trzeba przede wszystkim rozpatrywać w innych kategoriach niż tylko te sportowe. Zacząć trzeba do tego, że była fantastyczna oprawa. Na stadionach jak ten w Gliwicach z przyjemnością ogląda się grę takich drużyn do lat dwudziestu w obecności kilku tysięcy kibiców, którzy zachowywali się w fantastyczny sposób. W końcówce dodali rzeczywiście wiele sił i energii piłkarzom.  Naprawdę z wielką przyjemnością oglądało się to spotkanie do ostatniego gwizdka sędziego. Także od tego trzeba było zacząć. Gratulacje dla wszystkich, którzy dołożyli cegiełkę do tego, aby taki obiekt powstał. Druga sprawa to nasza reprezentacja. Każdego roku, rocznik U-20 występuje w Turnieju Czterech Narodów i powiedziałbym, że jest to kadra selekcyjna. Chłopcy ogrywają się, nabierają doświadczenia, tak jak dzisiaj w starciu z zawsze świetnie zorganizowanym zespołem niemieckim.  Niemcy, organizacyjnie byli dzisiaj lepsi, ale u nas widziałem indywidualności. Jest kilku zawodników, którzy rokują bardzo dobre nadzieje na przyszłość, mogą przeskoczyć pewne etapy szkolenia i dostać się wkrótce do pierwszej drużyny. Przypomnę, że tacy gracze jak Wszołek, Teodorczyk, których widzimy w kadrze, właśnie w tym roczniku złapali potrzebne doświadczenie.

- W Polsce panowało przekonanie, że zawodnik 23, 24-letni jest wciąż młody i perspektywiczny, tymczasem na Zachodzie do tego miana pretendują piłkarze kilka lat młodsi.

- Oczywiście. W tym roku, mamy wyjątkowy boom na młodych piłkarzy, którzy grają w Ekstraklasie. Pomógł przepis PZPN-u, nakazujący grę młodych zawodników na boiskach Ekstraklasy i I ligi. Przepis ten tak naprawdę udrożnił ich drogę do kariery. Wreszcie finanse, które wymogły wręcz na klubach zaniechanie poszukiwań za granicą i skupienie się na rodzimym podwórku. Ci młodzi gracze pokazują się ze znakomitej strony na boiskach Ekstraklasy. Mógłbym w każdym klubie wymienić zawodników 17, 18, 19, 20-letnich, tych co regularnie występują, zdobywają bramki, wyróżniają się. Jest naprawdę świetna fala młodzieży w naszym kraju.

- Nie jest czasem tak, że niektórych piłkarzy zbyt szybko skazuje się na wielką karierę i wywierane na nich obciążenie tak naprawdę nie pozwala im się rozwijać?

- To nie jest tylko nieszczęście mediów... podam przykład Milika, który jest oferowany chyba wszystkim klubom Europy. I to jest prawdziwe nieszczęście, ponieważ nie wpływa to korzystnie na samego zawodnika i ta presja, którą odczuwa na swoich barkach, może go przerosnąć. Popatrzymy, ilu młodych wyjeżdża za granicę, potem wracają do Polski, muszą się odbudować. Jesteśmy w Gliwicach, do których prosto z kadry C Realu Madryt wrócił Kamil Glik, również po odbudowanie formy. Potrzeba kilku lat, żeby dojść do takiej dyspozycyzji, w jakiej zawsze chcielibyśmy go oglądać. Jeżeli dalej będzie prowadzona "rabunkowa" gospodarka naszymi talentami to niestety będziemy mieli duże kłopoty.

- Jakie wrażenie wywarł na Panu grający przeciwko Niemcom bramkarz Jakub Szumski, broniący na co dzień barw Piasta Gliwice?

- Przy pierwszej bramce trochę sie pogubił, ponieważ najpierw bardzo ładnie obronił, a później dostał piłkę między nogi w miejscu, w którym się poprawnie ustawił do obrony kolejngo uderzenia. Odchodząc od tej sytuacji, jest to zawodnik, mający w sobie potencjał, sporą dawkę talentu, tylko musi systematycznie stawać między słupkami. Golkiper, który nie gra ma zdecydowanie gorzej niż zawodnik z pola. Widać w nim trochę braków regularnego grania, ale z pewnością jest to talent i warto mu się przyglądać.

- Dzisiejszy pojedynek zgromadził na trybunach ponad 3,5 tysiąca widzów. Jak na mecz reprezentacji i rangi towarzyskiej to spora frekwencja.

- Można być tylko mile zaskoczonym, chociaż takie obiekty przyciągają widzów. Widać tutaj dbałość o każdego fana, który może obejrzeć spotkanie w naprawdę komfortowych warunkach. Dzisiejsze zachowanie kibiców było wzorowe i to trzeba podkreślać. Na naszych stadionach takie zachowanie powinno być właśnie wzorem do naśladowania.

- Czy pozytywny odbiór tego meczu sprawi, że Polski Związek Piłki Nożnej będzie miał na uwadze stadion w Gliwicach przy wyborze kolejnych obiektów na spotkania kadry?

- Oczywiście. Jestem osobą, która proponuje miejsca i cieszę się bardzo, że przyjechałem dzisiaj do Gliwic obejrzeć to piłkarskie widowisko. Z wielką przyjemnością zorganizujemy tutaj kolejny mecz, nawet wyższego rocznika reprezentacji.

- Kończąc temat dzisiejszego pojedynku, gdyby miał Pan skomentować zespół Piasta Gliwice? Beniaminka Ekstraklasy, który - wbrew przedsezonowym opiniom - poczyna sobie nieźle w najwyższej klasie rozgrywkowej w Polsce.

- Mówiłem już w mediach, że lubię Piasta za jedną ważną rzecz - gra futbol na "tak". Taki futbol, który ja preferowałem, tzn. ofensywny, zorientowany na zdobywanie bramek. Pozostaje się cieszyć, iż taki "świeżutki' zespół idzie do przodu i radzi sobie w Ekstraklasie.

- Dziękuję za rozmowę.

- Dziękuję również

Bartłomiej Kowalski/KG