Dudek: Tanio skóry nie sprzedamy

16
paź

Przed wyjazdowym starciem z Legią rozmawialiśmy z Dariuszem Dudkiem, który w latach 2002-2005 bronił barw tego klubu. II trener Piasta wspomina okres gry w stołecznej ekipie  i mówi o szansach niebiesko-czerwonych na wywiezienie korzystnego rezultatu z Łazienkowskiej. 

W najbliższej kolejce Piast zagra na Pepsi Arenie z Legią. W poprzednim sezonie oba zespoły stworzyły w Warszawie świetne widowisko.
- To wyjazdowe spotkanie z Legią było specyficzne. Prowadziliśmy 2:0 z zespołem, który bił się o mistrzostwo Polski. Nie budziliśmy wśród nich szczególnego respektu i niepokoju. Oni spodziewali się łatwych trzech punktów, a było zupełnie inaczej. Ostatecznie jednak odrobili stratę i wygrali.

Ciężko zapomnieć o przegranej w takich okolicznościach?
- My wciąż mamy w głowach ten mecz, niejednokrotnie go analizujemy pod każdym kątem i nie zamierzamy teraz na Łazienkowskiej odpuszczać. Tanio skóry nie sprzedamy. Każdy wynik jest możliwy i tak jak już podkreślałem, jedziemy tam sprawić niespodziankę. Jesteśmy zdeterminowani i chcemy się zrehabilitować za porażkę z Ruchem.

Wracamy na Łazienkowską bogatsi o cenne doświadczenie…
- Grając z takimi drużynami jak Legia wciąż się uczymy. Popatrzymy też na nasze zgrupowanie, gdzie mamy szansę sprawdzania swoich sił z najlepszymi w Europie, mam tu na myśli np. ekipę z Doniecka. Te pojedynki pokazują nam, w którym miejscu jesteśmy i nad czym powinniśmy tak naprawdę pracować. Łatwiej nam wychwycić popełniane błędy i na tych materiałach później się opieramy. To sprawia również, że się rozwijamy.

W szeregach fanów niebiesko-czerwonych wyjątkowe poruszenie. Mobilizacja na wyjazd trwa od kilku tygodni.
- Fajnie, że nasi kibice tak podchodzą do tego. Jak jechałem do pracy widziałem banery zachęcające do wyjazdu. Pamiętam wygrany mecz z Wisłą w Krakowie, kiedy fani Piasta zjawili się w licznej grupie. Przy takim dopingu gra się zdecydowanie lepiej, zwłaszcza kiedy przychodzi jakiś kryzys. Bardzo im dziękujemy za wsparcie i również zachęcamy każdego do udania się do Warszawy. Będziemy na pewno potrzebować ich obecności. Kibiców jest coraz więcej i to też chyba świadczy o dobrze prowadzonych działaniach marketingowych.

W przeszłości był Pan zawodnikiem „Wojskowych”, ale od tamtej pory w Legii zaszły ogromne przeobrażenia w pionie sportowym, organizacyjnym i infrastrukturalnym.
- Cieszę się, że miałem okazję grać w tak dobrym zespole. Legia w tej chwili ma najlepszą markę w Polsce. Pomijając już kwestie sportowe, ten klub poszedł do przodu marketingowo. Mają wspaniały stadion i na meczach często zasiada praktycznie komplet publiczności. Trzeba przyznać, że chyba wszyscy trzymali kciuki, żeby dostali się do Ligi Mistrzów, co od kilkunastu lat nie udało się żadnej rodzimej drużynie.  Sądzę, że w ciągu 2-3 lat są w stanie awansować do tej europejskiej elity. Mają bardzo wysoki budżet, niezłych zawodników, w zasadzie spełniają wszystkie warunki, żeby w Lidze Mistrzów zagrać.

Legia w składzie z Dariuszem Dudkiem znajdowała się wtedy w cieniu Wisły.
- Za czasów moich występów Wisła wiodła prym i w ciągu pięciu sezonów zdobyła cztery tytuły Mistrza Polski. Kiedy grałem w barwach Legii krakowianie byli poza zasięgiem, zdecydowanie dominując w lidze.

Czasy się jednak zmieniły…
- Dzisiaj Legioniści rozdają karty, w swoich szeregach mogą mieć chyba każdego piłkarza, który znajdzie się na ich liście życzeń. Mają bardzo dobrego prezesa, potrafiącego wszystko spiąć w całość. Widać, że kibice są bardzo związanie z klubem i to chyba jeden z jego największych atutów.
 
Co wyróżnia dzisiejszą Legią wśród krajowej stawki?
- „Wojskowi” przede wszystkim dzięki budżetowi mogą się nieustannie rozwijać. Oczywiście budowanie klubu nie polega tylko na wydawaniu pieniędzy, ale wiele zależy od organizacji, a ta w Legii stoi na wysokim poziomie, co jest zauważalne zwłaszcza na płaszczyźnie szkolenia młodzieży. Posiadają odpowiednią bazę  i ściągają byłych piłkarzy do prowadzenia grup młodzieży. Ich polityka przynosi efekty. Młodzież przebija się do I zespołu, wyjeżdża również do klubów zagranicznych. Tam w trakcie naboru potrafi przyjść 700 – 800 dzieciaków, z których rzeczywiście można wyselekcjonować najlepszych. Podążają w dobrym kierunku i spokojnie można ich uznać za wzór.

Piast wciąż buduje swoją pozycję…
- Piast idzie do przodu i nasza marka sukcesywnie rośnie. Nie jesteśmy w stanie w tak krótkim czasie zmodernizować systemu szkolenia, choć notujemy postęp i z roku na rok powinno być co raz lepiej. Ważne jest, że przeprowadzamy sporo akcji, które wychodzą poza ten okręg gliwicki. Próbujemy ściągać młodzież z zewnątrz, ale wciąż brakuje nam odpowiedniej bazy. Sądzę, że działania marketingowe mają na celu pozyskanie dzieciaków w pierwszej kolejności jako kibiców. Oni zabiorą na stadion swoich rodziców i znajomych i obiekt będzie się zapełniał. Piast organizuje naprawdę sporo akcji i przynoszą one skutek. Ostatnio nasi ultrasi wraz z klubem przygotowali piknik rodzinny połączony z malowaniem flagi, którą potem mogliśmy zobaczyć na meczu z Ruchem. Widzieliśmy świetnie bawiącą się młodzież z rodzicami, co pokazuje, że Piast ma rzeszę oddanych fanów.

Wróćmy jeszcze do kariery zawodniczej. Przeżył Pan z Legią udział w europejskich pucharach.
- Z Legią miałem okazję kilkanaście razy znaleźć się w kadrze na mecze europejskich pucharów. Pamiętam doskonale pojedynek z Schalke, gdzie zdobyłem bramkę na 2:1. Został też podyktowany rzut karny za faul na mnie. Chyba najlepsze spotkanie w moim wykonaniu w pucharach.

Na Waszej drodze stanęła też wielka Barcelona…
- To był szczególny pojedynek. W Barcelonie grali m.in. Mendieta, Cocu czy F. de Boer. Kryłem wtedy akurat Kluiverta i udało mi się powstrzymać go przed zdobyciem gola. Puchary to jednak nie tylko Schalke czy Barcelona. Mierzyliśmy się również z tak uznanymi markami jak Austria Wiedeń i Utrecht. Jestem zadowolony, że jako zawodnik mogłem grać przeciwko tym zespołom, było to w zasadzie spełnienie marzeń.

Minęło kilka lat i znów posmakował Pan europejskich rozgrywek tylko w innej już roli…
- Jako piłkarz i trener mogę powiedzieć, że są to przygody niezapomniane. Razem z trenerem Broszem będziemy robić wszystko, żeby to nie był nasz ostatni raz w europejskich pucharach. Starcie z Qarabagiem było dla nas wielkim wydarzeniem i przeżyliśmy sporo emocji. Widzimy też jak ludzie reagują na naszą drużynę i pracę, którą wykonujemy. Wszyscy cieszyli się, że mogliśmy się pokazać na europejskiej arenie. To przecież buduje naszą markę. 

Biuro Prasowe 
GKS "Piast" SA