Czerwiński: Cały zespół zasłużył na duże brawa!
- Po tak fantastycznym sezonie nasze apetyty były rozbudzone. Kiedy człowiek coś zdobywa, to chciałby po to sięgać za każdym razem. Zachowując proporcję i biorąc pod uwagę, jakim klubem jest Piast, a jakimi możliwościami dysponują te największe polskie zespoły, to pod tymi względami dla wielu zdobycie przez nas mistrzostwa było jednorazowym wybrykiem. Troszeczkę temu zaprzeczyliśmy, bo pokazaliśmy, że Piast każdego roku jest w stanie bić się o najwyższe cele - zaznaczył Jakub Czerwiński, który w ostatnim sezonie Ekstraklasy przeżył wszystko, co piłkarza może spotkać w perspektywie wielu lat uprawiania profesjonalnego sportu.
Drugi rok z rzędu zostałeś wybrany przez kibiców zawodnikiem sezonu w Piaście Gliwice. Jak reagujesz na to wyróżnienie?
- Bardzo dziękuje wszystkim kibicom, To dla mnie kolejne duże wyróżnienie. Najważniejszy z wielu czynników, który sprawił, że osiągnąłem wysoką formę, to świetna postawa zespołu i klubu! Cała drużyna zasłużyła na duże brawa!
Jak podsumowałbyś ten sezon w wykonaniu Piasta Gliwice?
- Powinniśmy być zadowoleni. Działo się wiele i był on inny niż ten mistrzowski. Na nowo trzeba było tworzyć drużynę po odejściu latem kilku kluczowych zawodników, a Piastowi to się udało. Znaleźliśmy zastępców za osoby, które wydawało się, że są nie do zastąpienia. Bardzo dobre ruchy ze strony klubu, które pomogły stworzyć ten zespół. Dziś Piast poradzi sobie, nawet na dłuższą metę, z absencją każdego zawodnika. Ostatecznie udało się sięgnąć po brązowy medal, choć prawie do końca punktowaliśmy w rytmie zbliżonym do tego, co było rok wcześniej. I to świadczy o sile drużyny.
I nie ma w was poczucia niedosytu, że nie udało się obronić mistrzostwa lub zdobyć wicemistrzostwa, które było w zasięgu?
- Uświadamialiśmy sobie z czasem, że nasz cel się oddala. Mimo wszystko próbowaliśmy wywierać presję na Legii, a ona i tak nieźle punktowała. Nam zabrakło skuteczności w dwóch, trzech meczach. Legioniści zagwarantowali sobie ten tytuł kilka kolejek przed końcem, choć powinni czuć nasz oddech dłużej. Później skupiliśmy się tylko na tym, by walczyć o srebrne medale. Ostatecznie skończyliśmy z brązem, ale doceniamy to, co udało nam się osiągnąć.
Spodziewaliście się w ogóle przed startem sezonu, że uda wam się uzyskać miejsce medalowe na zakończenie rozgrywek?
- Po tak fantastycznym sezonie nasze apetyty były rozbudzone. Kiedy człowiek coś zdobywa, to chciałby po to sięgać za każdym razem. Zachowując proporcję i biorąc pod uwagę, jakim klubem jest Piast, a jakimi możliwościami dysponują te największe polskie zespoły, to pod tymi względami dla wielu zdobycie przez nas mistrzostwa było jednorazowym wybrykiem. Niewielu liczyło, że Piast w kolejnym sezonie będzie w stanie toczyć walkę o wysokie lokaty do ostatnich kolejek. Ja wypowiem się za siebie, osobiście nie chciałem wybiegać za bardzo do przodu. Na początku koncentrowałem się na eliminacjach europejskich pucharów, później trzeba było zweryfikować te cele. Po odpadnięciu chcieliśmy już tylko koncentrować się na każdym kolejnym meczu, który nas czekał.
Wspomniałeś, że mało kto stawiał Piasta w roli faworyta. Twoim zdaniem, dlaczego tak jest?
- Wpływ na to może mieć historia. Kiedy mały klub sięga po tytuł mistrzowski, zazwyczaj kolejne lata są chude. Tak było w wielu przypadkach. Trochę temu zaprzeczyliśmy, bo pokazaliśmy, że Piast każdego roku jest w stanie bić się o najwyższe cele.
Czy jest coś z tego sezonu, co dla ciebie jest trudne do odżałowania?
- Na pewno kontuzja, która spotkała mnie w sierpniu tamtego roku. Było to dla mnie bardzo bolesne, a z drugiej strony miałem okazję wyciągnąć z tego lekcję. Mimo tego, że naraziłem na osłabienie zespół, to drużyna świetnie sobie poradziła. Było zastępstwo w postaci Piotra Malarczyka i Piast świetnie sobie poradził pod moją nieobecność.
Mógłbym podejrzewać, że to jeden z najtrudniejszych twoich sezonów. Po nieudanej próbie zwojowania Europy przytrafiła się kontuzja, a kiedy wróciłeś miała miejsce kolejna przerwa, której już nikt nie był w stanie przewidzieć, czyli pandemia koronawirusa...
- Bardzo wyczerpujący sezon... z takiego psychologicznego punktu widzenia. Oczywiście, zaraz po powrocie po kontuzji zdobyta bramka z Zagłębiem wywołała euforię i coś, co dało ogromnego kopa, ale po chwili wszystko przerwała pandemia... Później nerwowe wyczekiwanie momentu wznowienia i w ogóle zastanawianie się nad tym, czy rozgrywki będą mogły być kontynuowane. Było to bardzo trudne. Trwały próby samodzielnego utrzymywania formy poprzez pracę w domu. Wszystko złożyło się na to, że był to taki zwariowany sezon i na pewno zostanie on zapamiętany na długo.
Wielu uważa, że ten czas kwarantanny był dla was zbawienny, bo była to forma dodatkowego odpoczynku. Jak to wyglądało z waszej perspektywy?
- Najgorsze było to, że nie wiedzieliśmy na czym stoimy, czy w ogóle uda się dokończyć sezon, bo wiele wskazywało na to, że nie będzie to możliwe i liga zostanie przerwana. Czekanie na wiążącą decyzję było bardzo wyczerpujące, zastanawianie się nad możliwymi scenariuszami, jak sytuacja może zostać rozwiązana,. To sprawiało, że podtrzymanie formy fizycznej i psychicznej stawało się trudniejsze. Myślę, że każdy sportowiec najwydajniej pracuje, kiedy widzi przed sobą cel. Czyli wie: co, kiedy i gdzie. A przez wirusa było trzy razy nie.
Znów czeka was krótka przerwa. Jak ty zamierzasz spożytkować ten czas?
- Nie udało nam się nigdzie wyjechać. Żona kilka dni temu urodziła, dlatego zostaliśmy w Gliwicach, by jak najwięcej czasu spędzić razem i móc się sobą nacieszyć, tym bardziej, że już w poniedziałek wyjeżdżamy na zgrupowanie.
Biorąc wszystko, co zostało powiedziane, jaki to może być kolejny sezon dla Piasta?
- Trudno cokolwiek wyrokować. Życzyłbym sobie i całemu klubowi, żeby Piast po raz kolejny dobrze zaprezentował się w Ekstraklasie, ale także mocno zaznaczył swoją obecność w Europie. Chciałbym tego dla wszystkich, którym dobro zespołu jest bliskie sercu, także wszystkim pracownikom klubu, bo każdy tutaj obecny oddaje serducho dzięki czemu Piast stale się rozwija.
Biuro Prasowe
GKS Piast SA