Więcław: Wsparcie psychologiczne dla piłkarzy staje się coraz bardziej powszechne

09
gru

- Tak samo jak nie każdy zawodnik potrzebuje dietetyka czy innej specjalistycznej konsultacji. Osoby, które sięgają po pomoc i wsparcie psychologiczne w sporcie, to przede wszystkim Ci zawodnicy, którzy albo mierzą się z jakimś wyraźnym problemem, który został przez nich albo ich trenerów zdefiniowany, albo widzą, że mogliby osiągnąć więcej i wykorzystać cały swój potencjał dorzucając tę dodatkową cegiełkę - wyjaśnił Grzegorz Więcław, psycholog sportu, który współpracuje także z Akademią Piłkarską Piasta Gliwice. 


Czym jest psychologia sportu? 
- Psychologia sportu zajmuje się przygotowaniem mentalnym zawodników, trenerów i zespołów do tego, aby optymalnie funkcjonowali na treningach, meczach i w tematach około sportowych. Można powiedzieć, że aspekt psychologiczny to po prostu jeden z elementów przygotowania sportowego. Mój kolega po fachu, Paweł Habrat z Lechii Gdańsk, często przedstawia to w formie metafory stołu. Mówi, że na przygotowanie sportowca składają się cztery główne obszary, a każdy stanowi jedną „nogę” od stołu. Jest przygotowanie motoryczne, techniczne, taktyczne oraz właśnie psychologiczne. Ostatnia „noga” może sprawić, że cała konstrukcja będzie lepsza i stabilniejsza, albo wręcz przeciwnie. Oprócz przygotowania mentalnego do współzawodnictwa sportowego, psychologowie sportu mogą także pomóc zawodnikom zadbać o szeroko rozumiany dobrostan psychofizyczny i udzielać wsparcia psychologicznego towarzysząc w trudnych i kluczowych momentach, np. w trakcie leczenia kontuzji, transferu czy nawet przy kończeniu kariery.


Element psychologii w sporcie zawodowym istniał od dawna, ale wyszedł z ukrycia? Mam wrażenie, że odbiór tego zagadnienia zmienił się na przestrzeni lat... 
- Przez długi czas psychologia i psychologowie w piłce nożnej były tematami tabu dla wielu zawodników. Sportowcom było wstyd pójść na konsultacje do psychologa, bo kojarzył się przede wszystkim z problemami związanymi ze zdrowiem psychicznym. Obserwując to środowisko przez ostatnie lata uważam jednak, że temat wsparcia psychologicznego dla piłkarzy staje coraz bardziej powszechny. Zawodnicy coraz częściej sięgają po tego typu pomoc, bo widzą, że jest ona skuteczna nie tylko w kontekście rozwiązywania problemów, ale także sprzyja ich holistycznemu rozwojowi. 


Pojawia się pytanie, czy każdy zawodnik potrzebuje psychologa?
- Myślę, że nie, a przynajmniej nie w każdym momencie swojej kariery. To kwestia indywidualna. Tak samo jak nie każdy zawodnik potrzebuje dietetyka czy innej specjalistycznej konsultacji. Osoby, które sięgają po pomoc i wsparcie psychologiczne w sporcie, to przede wszystkim Ci zawodnicy, którzy albo mierzą się z jakimś wyraźnym problemem, który został przez nich albo ich trenerów zdefiniowany, albo widzą, że mogliby osiągnąć więcej i wykorzystać cały swój potencjał dorzucając tę dodatkową cegiełkę. Na pewno psychologia, trening mentalny czy sama osoba psychologa nie pomoże zawodnikowi, który nie zadba o inne elementy przygotowania piłkarskiego czy motorycznego.


Zatem te obszary się przenikają? Jest to konstrukcja wieloelementowa? 
- Jak najbardziej, to są naczynia połączone. Weźmy na przykład pewność siebie. To taka cecha i umiejętność mentalna, która w piłce jest bardzo istotna. Jasne jest dla mnie, że nie zbudujemy pewności siebie w izolacji. Świadomość odpowiedniego przygotowania motorycznego, a także swoich mocnych stron naturalnie wzmacniają tę pewność siebie. Wszystko musi ze sobą współgrać. 


Jak wygląda budowanie pewności siebie w sporcie?
- W badaniach i teoriach naukowych głównym źródłem pewności siebie są osiągnięcia i sukcesy, których doświadczyliśmy wcześniej. Nie chodzi tu tylko o nagrody, ale też o skuteczne działania na boisku podczas treningów i meczów. Tak jak powiedziałem wcześniej można to też budować na dobrym przygotowaniu i świadomości tego, że zrobiło wszystko, co należało. Jeśli zawodnik ma takie poczucie, że dobrze przepracował swój czas, to jest duża szansa, że poczuje pewność siebie od środka. Jednak staram się też przekazywać zawodnikom, z którymi współpracuję między innymi w Akademii Piasta, że jest też drugi wymiar pewności siebie. Nazywam go „pewność siebie od zewnątrz”. Bo pewność siebie to również odwaga w działaniu, czyli zrobienie jakiegoś kroku w kierunku swojego celu pomimo wątpliwości i braku wewnętrznego poczucia pewności siebie. A jeśli taki krok okazuje się skuteczny, to znowu woda na młyn dla poczucia pewności siebie od środka. Tak to się może napędzać. 


Elementem, który towarzyszy piłce nożnej jest również presja, chociażby ze strony kibiców, którzy zawsze oczekują zwycięstw sukcesów. Piłkarze mierzą się z różnymi wymiarami presji, prawda? 
- Kibice są jednym z elementów, który daje tak zwany. efekt „grania u siebie”. Wsparcie trybun może pomóc, sprzyjać lepszej dyspozycji w meczach domowych niż granych na wyjeździe. Nie zawsze tak jest, ale na pewno kibice mogą dać wsparcie swoim, a na przeciwników nałożyć dodatkową presję. Dużo zależy od interpretacji poznawczej, czyli tego jak zawodnik poukłada sobie wszystko w głowie. Wydaje mi się, że kibice to jedno z wielu zewnętrznych źródeł presji, ale bardzo często pracując z zawodnikami widzę, że ta presja idzie też „od środka”. Presja od wewnątrz jest bardziej niebezpieczna, bo często zawodnicy potrafią być dla siebie największymi krytykami. Szczególnie piłkarze, którzy są ambitni, do czegoś dążą, mają znamiona perfekcjonistów. Taka postawa często mocno spina i blokuje. Zawodnik za-bardzo-chce i przez to mu nie wychodzi. Dlatego dobrze jest zdawać sobie sprawę, że w sporcie tak jak i w życiu, nie każdy cel osiągniemy, bo nie wszystko pozostaje pod naszą kontrolą. Zwłaszcza, kiedy mówimy o takiej dyscyplinie jak piłka nożna, gdzie nie wystarczy oddać dwóch równych skoków, jak niegdyś mawiał Adam Małysz. Tutaj rywalizuje się z przeciwnikiem bark w bark. Przeciwnikiem, który umyślnie stara się uniemożliwić osiągnięcie naszego celu po to, żeby osiągnąć swój. Czynników wpływu jest naprawdę wiele. Dlatego uważam, że zawodnik, który dobrze funkcjonuje mentalnie, potrafi w takiej sytuacji błędu czy niepowodzenia podać sobie wewnętrznie rękę, być sam sobie przyjacielem i sprzymierzeńcem. 


Zdarza się również, że kibice podczas meczów bardzo krzyczą do zawodników, często przekraczając granice dobrego smaku i kultury. Obecny jest także hejt w sieci. Jak to wszystko odbierane przez zawodników podczas meczów i poza stadionem? 
- Jeśli zawodnik jest mocno skoncentrowany na swoich zadaniach to oczywiście słyszy takie rzeczy, ale niekoniecznie ich słucha. Można to porównać do radia, które gra w samochodzie i jest tylko tłem. Tak samo zawodnik, który dobrze funkcjonuje mentalnie, może takie krzyki przesunąć na dalszy plan, bo musi się skoncentrować na zadaniach, które ma do wykonania na boisku, tu i teraz. Natomiast najlepszą poradą na hejt w sieci, jaką udzielam zawodnikom, to całkowite odcięcie się od tego typu komentarzy. Rozmawiając ze sportowcami przekonuję ich, żeby w ogóle tego nie czytali, a już na pewno, żeby nie wchodzili z internetowymi hejterami w dyskusję. Nie ma szans wygrać z kimś, kto w taki sposób wylewa swoje frustracje w internecie, dlatego nie ma sensu kopać się z koniem. 


Kibicami, ale jednocześnie źródłem presji dla zawodników na poziomie Akademii są przede wszystkim rodzice. Czy jest to prawda? 
- Dokładnie. Ogólnie żadnemu rodzicowi, który przychodzi na mecz nie jestem w stanie odebrać dobrych intencji. Jednak czasami zachowania, które widać na meczach tych roczników młodzieżowych, nie wspierają procesu szkoleniowego czy procesu rozwoju młodego człowieka, a przede wszystkim taka powinna być rola rodzica. Proces szkoleniowy można wesprzeć poprzez bycie właśnie rodzicem, a nie przez próbę bycia trenerem. Czasami moja praca w sporcie dzieci i młodzieży bardziej jest pracą z dorosłym niż z dzieckiem, czy z nastolatkiem. Trzeba w odpowiedni sposób ukierunkować emocje, żeby nie wywierać tej presji. Można przeżywać mecz, można być smutnym jak dziecko przegra, ale w żadnym wypadku nie można powiedzieć czy wręcz nawet tak insynuować, że teraz po przegranym meczu ja ciebie będę mniej kochać niż po meczu wygranym. Miłość rodzicielska powinna być bezwarunkowa, niezależna od okoliczności. 


Jak znaleźć złoty środek będąc rodzicem młodego zawodnika? 
- To jest bardzo trudna sprawa. Sam coś o tym wiem, będąc rodzicem. Wszystko świetnie wygląda w teorii, na papierze lub w podręcznikach. W momencie, gdy zostajemy już rodzicami, to trzeba poszukiwać rozwiązań, które wydają się najbardziej sensowne. Nie mam tu do zaoferowania żadnego uniwersalnego szablonu. Jednak jeśli mógłbym mieć taki apel do rodziców, to na pewno powiedziałbym, żeby byli przede wszystkim rodzicami a nie trenerami, żeby kochali bezwarunkowo, a już na pewno, żeby ich miłość nie zależała od wyniku meczu, rundy czy sezonu. Największy skarb, jaki rodzice mogą dać swoim dzieciom, to jest właśnie bezwarunkowa miłość. Jasne, pewnie wielu zawodników akademii chciałoby pójść drogą chociażby Patryka Dziczka, a rodzic chciałby mieć w domu drugiego Lewandowskiego. Jednak moje podejście jest takie, że my jako Akademia mamy przygotować młodych ludzi do tego, aby dali sobie szansę na karierę piłkarską. Ale jeśli tej kariery nie osiągną, to żeby zostali przy piłce jako kibice, fizjoterapeuci, psychologowie, specjaliści od marketingu, albo po prostu aktywni obywatele. Trzeba się z tym liczyć, że nie każdy będzie w stanie zagrać w piłkę profesjonalnie. Zatem uważam, że moim głównym celem pracy w Akademii nie są wyniki sportowe tu i teraz, ale rozwój tych młodych ludzi. Rozwój piłkarski, mentalny, ale także osobisty. 


Wielu młodych sportowców, piłkarzy zatraca się na początku swojej drogi na poziomie seniorskim. Pierwsza poważna wypłata, rozpoznawalność, wzrost liczby followersów na Instagramie. Jak można już teraz nad tym pracować, będąc młodym zawodnikiem, aby „woda sodowa” nie uderzyła do głowy? 
- Najważniejsze jest otoczenie się ludźmi, którzy w pewien sposób będą panować nad tym, co się dzieje z zawodnikiem. Tutaj przychodzi mi do głowy przykład Igi Świątek, która bardzo często mówi, że otoczyła się ludźmi, którzy nad nią czuwają. Uważam, że trzeba zadbać o to, żeby ten zawodnik pomimo wczesnych sukcesów zachował pokorę i pamiętał o tym, jak ciężko pracował, aby znaleźć się w tym momencie. To jest z perspektywy psychologicznej największy problem ze wczesnym sukcesem. Wydaje się nam, że teraz to już będzie z górki, a kolejne sukcesy przyjdą łatwiutko, bez pracy, którą włożyliśmy, żeby osiągnąć ten pierwszy. A to tak naprawdę jest dopiero początek. 


Będąc jeszcze w temacie Akademii, czy trenerzy korzystają z pana pomocy? 
- Tak, pracuję z naszymi trenerami. Prowadziłem cykl warsztatów dla trenerów wszystkich grup młodzieżowych. Staram się być także dla nich dostępny indywidualnie, będąc i obserwując mecze Akademii, rozmawiając z nimi w klubie. Jak najbardziej czuję zaufanie ze strony trenerów i wiem, że jeśli coś się dzieje takiego, co wymaga konsultacji psychologicznej, to też są na tyle otwarci, żeby się do mnie z tym zwrócić. Musimy wziąć pod uwagę też to, że nasza Akademia ma bardzo dużo zawodników, trenerów jest kilkunastu, a ja jestem jeden. Dlatego mówimy w naszym środowisku psychologów, że niekiedy lepiej jest popracować z trenerem, bo on potem ma szansę wprowadzić nasze wskazówki w swojej pracy z zespołem. 


Czy prawidłowym stwierdzeniem jest to, że zespół zaczyna się od szatni i panującej tam atmosfery? 
- Jest to dylemat, na zasadzie co było pierwsze jajko czy kura. Niektórzy piłkarze powiedzieliby, że atmosferę budują wyniki, a jeśli nie ma wyników, to nie ma atmosfery. Jasne, że w okresie przygotowawczym, przed każdym sezonem jest czas, żeby się poznać i zintegrować. To zespół, a nie grupa przypadkowych ludzi. W sporcie profesjonalnym, przede wszystkim liczą się wyniki, więc myślę, że spójność zespołowa będzie mocno od tego zależeć. Jak nie ma atmosfery, a są wyniki to albo atmosfera się jakoś zbuduje albo wszyscy będą to w stanie to przeboleć. Dlatego uważam, że w sporcie profesjonalnym dobra atmosfera pomaga, ale nie determinuje wyników. W „normalnej” pracy nie każdego się lubi. Tak samo było w niektórych zespołach sportowych, z którymi pracowałem. Zawodnicy traktowali się jak kolegów z roboty, a nie jak braci krwi. Mówiąc o sporcie młodzieżowym czy amatorskim, to ta spójność społeczna zawodników będzie chyba istotniejsza. To znaczy, że dobrze jest, jeśli członkowie zespołu rzeczywiście lubią ze sobą przebywać w kontekście treningowym, meczowym, ale też poza sportem. 


Obecnie mamy trudny czas, jakim jest pandemia. Niewątpliwie jest to również odczuwalne w sporcie, czyli destabilizacja, poczucie odizolowania? 
- To ma duży wpływ na sport profesjonalny. Zdarza się, że przy większej grupie zarażonych, wszyscy poddają się izolacji i nie trenują albo robią to nieregularnie. To może mieć kolosalny wpływ na pewność siebie indywidualnych zawodników, ale też na cały zespół, który musi zagrać mecz nie wiadomo, kiedy i nie wiadomo w jakim składzie osobowym. Nie dość, że zespół nie jest zgrany, gotowy fizycznie i mentalnie, to jeszcze dokładane są zaległe mecze, bo przecież trzeba nadrobić zaburzony przez izolacje terminarz. Widzę, że to ma bardzo duży wpływ na zawodników. Ciężko po takiej przerwie ponownie wejść w rytm w trakcie trwania sezonu, który jest szarpany zarówno fizycznie jak i mentalnie. Niewątpliwie jest to trudny czas nie tylko dla zawodników, ale też dla sztabów szkoleniowych, które muszą układać wszystko na nowo. 


Z jednej strony problemy kadrowe, ale z drugiej strony brak kibiców, którzy jednak budowali atmosferę. W jaki sposób to może wpływać na zawodników? 
- Bez zwątpienia musi być trudno zawodnikom grać przy pustych trybunach. Będąc zawodowym piłkarzem trzeba wrócić do takich rytuałów, które mobilizują cały system do tego, żeby zagrać mecz o punkty. A brak kibiców w piłce młodzieżowej może być paradoksalnie korzyścią dla rozwoju młodych zawodników, ale dla piłki seniorskiej jest to z pewnością wielka strata. 

***

Grzegorz Więcław, certyfikowany psycholog sportu Europejskiej Federacji Psychologii Sportu FEPSAC, absolwent wydziału psychologii i komunikacji na Simon Fraser University (Vancouver, Kanada) oraz psychologii sportu i aktywności fizycznej na University of Jyväskylä (Jyväskylä, Finlandia). Mieszkaniec Gliwic, współpracuje m.in. z Akademią Piłkarską Piasta Gliwice, Reprezentacją Polski w rugby na wózkach, KPR Gwardią Opole, Śląskim Związkiem Piłki Nożnej, szkołami mistrzostwa sportowego i zawodnikami indywidualnymi różnych dyscyplin sportowych. Pracował także z klubami Futsal Ekstraklasy oraz I ligi koszykówki i żużla. Dodatkowo prowadzi warsztaty szkoleniowe, wykłada na uczelniach wyższych w Polsce i Europie, publikuje i tłumaczy teksty związane z psychologią sportu. Uczestniczy w branżowych konferencjach w Polsce i na świecie. Od 2019 r. jest prezesem Europejskiego Stowarzyszenia Młodych Psychologów Sportu (ENYSSP). Sam uwielbia ruch, a szczególnie w postaci aktywności fizycznej, podróży oraz rozwoju osobistego. Jego motto brzmi: „Kto chce – szuka sposobów, kto nie chce – szuka powodów”. 


Rozmawiała: Paulina Puszcz


Biuro Prasowe 
GKS Piast SA