Mazurek: Pielęgnujemy i rozwijamy potencjał

12
lis

- Każdy może walczyć o to, by być zawodnikiem wyróżniającym się, powołanym do drugiej drużyny, a w niedalekiej przyszłości także do pierwszej. Przykładem mogą być Michał Zachciał lub Maksym Gendera, którzy na co dzień trenują z pierwszą drużyną lub Wojciech Kamiński i Wiktor Preuss, którzy są wypożyczeni i grają na szczeblu centralnym. Dbamy o to, by wszyscy zawodnicy mieli poczucie swojej wartości i szansy - wytłumaczył Jacek Mazurek, dyrektor Akademii Piłkarskiej Piasta Gliwice.

 

Jak ważny - w kontekście rozwoju całej Akademii Piasta - jest awans, wywalczony w ostatnich dniach przez zespół U-19 do ligi makroregionalnej? Szkoda jedynie tego, że po tak trudnej rundzie zawodnicy nie mieli okazji świętować tego w pełni na boisku? Awans stał się faktem w środę, po przegranej Podbeskidzia Bielsko-Biała w meczu, który był zaległy. 
- Jesteśmy bardzo zadowoleni z postawy całego bloku A. Nie mówię tutaj tylko o drużynie U-19, ale także o U-21, ponieważ łączymy pracę tych dwóch zespołów. Najbardziej cieszy nas sposób, w jaki funkcjonuje drużyna. Będę powtarzał, że wywalczyliśmy to na boisku, ale tak jak pan zauważył, sam moment awansu nie wydarzył się przy okazji pojedynczego meczu, a to też pokazuje jak płynnie zmieniała się sytuacja w tabeli. Można powiedzieć, że po każdej kolejce ktoś inny był kandydatem do premiowanych dwóch miejsc do gry w lidze makroregionalnej. Nawet obecna tabela to pokazuje – 13. miejsce ma 17 punktów, a trzecie – 23 oczka. Sześć punktów na 14 rozegranych kolejek to niewielka różnica. Kandydatów było sporo, a to świadczy o tym, że liga śląska jest bardzo wyrównana i mecze stoją na naprawdę wysokim poziomie. Wracając do mojego pierwszego stwierdzenia - jesteśmy bardzo zadowoleni, że zawodnicy pracują dużo nad tym, by nasze drużyny były techniczne, gra opierała się na wielopodaniowych akcjach, dominacji we wszystkich momentach nad przeciwnikiem i to się przekłada w dużej mierze na dobre wyniki. W zeszłym sezonie przyniosło nam to awans Piasta II, a teraz zespołu juniorów.


Jakby Pan przybliżył system awansu do Centralnej Ligi Juniorów? W dużym uproszczeniu mówi się czasem, że samo przejście do ligi makro niczego nie daje, ani nie gwarantuje...
- Specyfika rozgrywek młodzieżowych w Polsce jest troszeczkę skomplikowana. Jeśli nasza drużyna zwyciężyłaby w lidze makro, to nie awansujemy do Centralnej Ligi Juniorów U-19 tylko do U-18. Rozgrywki trwają jedynie pół roku i jeśli nie wywalczy się promocji to wracamy znów do swojej ligi wojewódzkiej. To jest więc pewien przedsionek, który trwa pół roku i daje dopiero możliwość promocji do ligi centralnej. Polska jest podzielona na cztery regiony po cztery województwa każdy i tylko najlepsza drużyna z jednego makroregionu wywalczy awans do Centralnej Ligi Juniorów. Gra się w systemie mecz i rewanż pomiędzy ośmioma zespołami - po dwa najlepsze z każdego województwa. Jest to więc jeszcze mały krok, ale daje duży handicap dla młodych zawodników pod kątem rozwoju, motywacji i weryfikacji na tle lepszych piłkarzy. 


Czy to był cel numer jeden dla Akademii na rundę jesienną? 
- Zawsze stawiamy sobie priorytety. W poprzednich dwóch latach chcieliśmy, by rezerwy Piasta grały na wyższym poziomie. To było ważne nie tylko pod kątem młodych zawodników, ale także tych, którzy schodzą do rezerw z pierwszej drużyny, by utrzymać rytm meczowy. W przyszłości chcielibyśmy grać jeszcze dalej - w III lidze. Natomiast zdajemy sobie sprawę ze swoich możliwości, potencjału i jeśli awansowaliśmy do IV ligi rok temu, to przed tym sezonem przekonywaliśmy sztab szkoleniowy i zawodników, że priorytetem powinien być awans do Centralnej Ligi Juniorów. Dlatego w zależności od meczów szafowaliśmy zawodnikami pomiędzy drugą drużyną i juniorami. Jesteśmy z tego zabiegu dumni, ponieważ w IV lidze, jako beniaminek zajmujemy także wysokie miejsce, nie dokonując rewolucyjnych zmian kadrowych i spektakularnych transferów. Pielęgnujemy i rozwijamy potencjał, który jest w Piaście i pokazujemy, że szkoleniowo można wchodzić na dużo wyższe poziomy. W rezerwach gra sporo juniorów, którzy w najbliższych latach powinni zrobić spory postęp i stanowić dużą wartość dla całego klubu.


Częściowo już odpowiedział Pan na to pytanie, ale chciałbym jeszcze dopytać o tę współpracę na poziomie bloku A, w jaki sposób ona przebiega? 
- To jest praca całej Akademii, sztabów nie tylko z bloku A. Zawodnicy, którzy tam trafiają, przechodzą z niższych kategorii, więc trenerzy młodszych roczników kształtują zawodników, którzy finalnie występują na „szczycie” szkolenia. Jest to efekt pracy całej Akademii. Największe gratulacje należą się sztabowi bloku A, który jest liczny, a współpraca tam przebiega bardzo pomyślnie. Składa się on z wielu osób – koordynatora Jarosława Wójcika, trenerów Macieja Szmatiuka, Andrzeja Buchcika, Bogusława Nazarkiewicza, Mateusza Borysa, Pawła Targiela, a także do tego grona należy dopisać również trenera Niedźwiedzia, który prowadził juniorów w poprzednim sezonie. Mimo tak licznej grupy sprawnie ustalają oni wspólne priorytety, co jest bardzo istotne w kontekście każdego zawodnika czy poszczególnego meczu.


Czy po tej rundzie wyróżniłby pan kilku zawodników, którzy pokazali się z dobrej strony i mogą w niedalekiej przyszłości zaistnieć w piłce seniorskiej?
- Unikałbym wymieniania takich zawodników, ponieważ są oni jeszcze na takim poziomie sportowym i mentalnym, że brakuje stabilizacji. W zależności, w jakim miesiącu chcielibyśmy odpowiedzieć na to pytanie, to pojawią się inne nazwiska. Niektórzy z młodych piłkarzy byli wiodącymi postaciami w drugiej drużynie na początku rundy, a dzisiaj mogą nie być w trzonie zespołu juniorów. Wymieniając takich zawodników można oceniać ich pod kątem meczowym, a to jest krzywdzące. Każdy z nich może walczyć o to, by być zawodnikiem wyróżniającym się, powołanym do drugiej drużyny, a w niedalekiej przyszłości także do pierwszej. Przykładem mogą być Michał Zachciał lub Maksym Gendera, którzy na co dzień trenują z pierwszą drużyną lub Wojciech Kamiński i Wiktor Preuss, którzy są wypożyczeni i grają na szczeblu centralnym. Jest to być może nieco wymijająca odpowiedź, ale dbamy o to, by wszyscy zawodnicy mieli poczucie swojej wartości i szansy. 


Wiele osób na co dzień zajmujących się piłką juniorską w Polsce uważa, że zespoły awansujące do makroregionu z ligi śląskiej są najsilniejsze. Pokazuje to także historia, bowiem od wprowadzenia obecnej formuły rozgrywek, awans do CLJ z grupy C ligi makro należał do drużyn ze Śląska. Czy uważa pan, że zespoły w naszym województwie są rzeczywiście tak silne i czy tym głównym rywalem Piasta będzie Ruch Chorzów, także w lidze makroregionalnej?
- Nie przywiązujemy aż takiej wagi do tych statystyk, prognoz. Dla nas najważniejsze jest to, byśmy realizowali założenia procesu szkoleniowego. Jeśli to się udaje i jesteśmy lepsi od przeciwnika to już jest sukcesem. Wiem, że nasza liga jest bardzo silna i dlatego drużynom z innych województw jest tak ciężko z nami rywalizować. Natomiast w piłce młodzieżowej zdarza się, że drużyny w danym roczniku są budowane przez lata i może pojawić się niespodziewanie bardzo mocny zespół. Parząc na nasze wyniki, gdzie wygrywaliśmy wysoko (5-0, 5-1), może się wydawać, że były to łatwe mecze. Rozgrywały się one jednak w trudnych warunkach. Czasem rozstrzygały się dopiero w końcówkach. Dlatego nie możemy sobie niczego zakładać. Jesteśmy pewni siebie, ale do każdego przeciwnika podchodzimy z pokorą i spodziewamy się trudnej rywalizacji.


Wielu z zawodników zespołu juniorów będzie w niedalekiej przyszłości pisało maturę, kończyło szkoły średnie. Jak klub łączy edukację z utrzymaniem wysokiego poziomu na boisku? 
- Warto podkreślić istotę szkoły i nauczycieli w całym procesie szkoleniowym. Dużą uwagę przywiązujemy do tego, by zawodnicy dobrze radzili sobie w szkole. Jesteśmy zawsze gotowi im pomagać, rozwiązywać problemy, jeśli potrzebne są im dodatkowe zajęcia czy korepetycje, to respektujemy w pełni te potrzeby. Wychodzimy z takiego założenia, że w życiu zawsze jest ważnych kilka płaszczyzn – sport, pasja, które mogą się stać zawodem, ale w młodym wieku są także inne obowiązki, jak szkoła. W życiu zawsze będzie więcej niż jeden czynnik, który będzie istotny, dlatego nie można się skupiać na jednej rzeczy. Zależy nam więc, by zawodnicy rozwijali swoje horyzonty, także pasje pozasportowe. To będzie procentowało na poziomie seniorskim w postaci ciągłej chęci rozwoju, pokonywania barier. Jeśli zawodnicy są wychowywani w taki sposób przez wiele lat, to nie przestają dbać o siebie nawet po dojściu na wysoki poziom, mają ciągłą chęć pracy nad samym sobą.


Będąc na meczach dało się zauważyć bardzo dużą motywację u chłopaków i wielką radość, jaką sprawia im gra. Skąd bierze się takie skonsolidowane podejście zawodników i praca dla dobra klubu, ponieważ większość z nich prawdopodobnie nie będzie miała okazji grać w CLJ, nawet w przypadku awansu? 
- Wiadomo, że każdy zawodnik chciałby grać w jak najlepszej drużynie i jak najlepszej lidze, a w pierwszym bloku Akademii takim jest zespół Piasta II. Jeżeli jednak przed sezonem założyliśmy sobie, że dla klubu jest istotne, żeby juniorzy grali na najwyższym poziomie to jest to jakaś forma rezygnacji z siebie na rzecz klubu. Takie działanie pokazuje, że mamy bardzo wartościowych ludzi, a nie tylko zawodników i trenerów. My w Polsce jesteśmy trochę przyzwyczajeni, że każdy „dba o własne podwórko”, czyli prowadzi tylko swój zespół, a brakuje szerszej współpracy. To jest nasz największy sukces i największa korzyść dla tych zawodników. Tacy ludzie będą mieli w przyszłości łatwiej wejść w środowisko pierwszej drużyny czy też innych klubów na wysokim poziomie.


Biuro Prasowe
GKS Piast SA

Zobacz również